Informacje

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 19 cz.1

- A mianowicie?- dopytywałam, wsiadając do samochodu na miejsca pasażera. Draco także zajął swoje miejsce w aucie, tyle że przy kierownicy.
- Że mamy stukniętych przyjaciół. Wyobrażasz sobie, że Harry chce poruszyć temat ślubu z Ginny? Nawet te zaręczyny były lekko przesadzone, przecież oni mają DOPIERO siedemnaście lat.
- Ginny się ucieszy. Jest w ciąży.
- No no no - zacmokał Draco- zaczyna się robić ciekawie.
     Byliśmy już w drodze powrotnej do domu. Patrzyłam przez szybę na przechodzących po ulicy ludzi, sklepy z odzieżą, banki i inne. Dopiero po chwili mruknęłam posępnie:
- Boję się tylko o reakcję Harry'ego.
- Nie bój nic, Potter nie jest taki, żeby zostawić dziewczynę z którą ma dziecko na pastwę losu. Najwyżej co to zemdleje.
- Draco!
- No co? Mówiłyście o czymś szczególnym?
Opowiedziałam mu o nowej pracy Luny.
- Szkoda że nie mogłem zobaczyć tych zdjęć- Fretka była wyraźnie zawiedziona
- Było na co popatrzeć, wierz mi. Może poproszę ją żeby przysłała specjalnie dla ciebie te zdjęcia, ok?
- Pasuje. Możesz mi powiedzieć jedną rzecz?
- Hm?
- Kiedy masz zamiar zaczynać załatwiać z wprowadzeniem do naszego nowego domku?
- Am..- zamyśliłam się. Szczerze mówiąc, nie zawracałam sobie głowy tą sprawą, a powinnam.- Który dzień dziś jest?
- Wtorek. Jutro kino, czyli środa.
-Stawiam na czwartek.
- A tak w ogóle- co robicie, żeby dostać dom?
- Głównie to przesiadujemy w bankach, wiesz, musimy zameldować się w domu i te sprawy.
- A długo to potrwa?
- Na miłość boską nie wiem! Może dwa dni.. ewentualnie tydzień.
Draco jęknął.
- Aż tydzień?
- Taa.. jakoś to przetrwamy.
       Zajechaliśmy do garażu. Otwierając drzwi do domu w moje nozdrza uderzył zapach mojego ulubionego dania- lasagne'i. Przystanęłam na krótką chwilę i wdychałam w nos jak najwięcej tego wspaniałego zapachu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę krzątającą się tu i tam po pokoju. Tata spokojnie siedział z nosem w ''Proroku Codziennym''.
- Wow, tato, nie wiedziałam, że lubisz czytać gazety czarodziejów- powiedziałam, siadając przy stole na przeciwko niego.
- No tak wiele ciekawych rzeczy się u was dzieje- stwierdził  i odłożył gazetę na bok, przecierając sobie oczy.  Draco pochwycił Proroka i począł go przeglądać.
- Hm... znowu zaginięcia. To już na serio robi się niebezpieczne.  Najlepsze z tego wszystkiego jest to, ze Ministerstwo bagatelizuje sprawę. Jak oni moga wmawiać ludziom, że są całkowicie bezpieczni? - prychnął pogardliwie
- A nie jesteśmy?- spytał niepewnie tata
- Chyba jednak nie- mrukęłam posępnie
- Musimy dowiedzieć się więcej- powiedział Draco
- Co masz zamiar zrobić?- spytałam go
- Napisać list, naturalnie.
- A mianowicie do kogo?
- Jak to do kogo? Do moich rodziców! Przecież mój ojciec pracuje z Ministerstwie, czyż nie?- uśmiechnął się i wyszedł po schodach do naszego pokoju
- No rzeczywiście...- szepnęłam.
*
- Okej, sowa już jest w drodze. Tylko trzeba czekać na odpowiedź- oznajmił mi Draco wchodząc pod wieczór do naszego pokoju.- Co takiego czytasz? - spytał po chwili przyglądając się z zaciekawieniem książce.
- Och- odparłam patrząc na okładkę- ''Czarny Dom'' Stephena Kinga.
- Kto to Stephen King?
      Gdyby Draco nie była czarodziejem czystej krwi, najzwyczajniej bym go wyśmiała ze względu na jego niewiedzę. Nawet idiota wie, kim jest pan King. Mam rację? Zamiast tego powiedziałam z uśmiechem:
- Taki bardzo popularny pisarz horrorów.
- Horrory- Fretka zamyśliła się na moment, po czym dodała: - Kiedyś byłem z rodzicami w teatrze dla czarodziei.  Wystawiali sztukę, tez horror. Tydzień miałem koszmary. Powiedziałem sobie wtedy: do końca życia ZERO horrorów i czegokolwiek z nimi powiązanych.
Parsknęłam śmiechem.
- Moje biedactwo ma do dziś koszmary?
Kiwnął głową.
- Ojej, no to przytul się do mnie, żeby się nie bałeś.
- Mogę?
- Pff, jeszcze się pytasz?
Draco położył mi się na kolanach. Patrzyłam w jego stalowoszare oczy i pomyślałam, że jestem największą szczęściarą na świecie, że trafił mi się taki chłopak. Zasnął po dziesięciu minutach. Po krótkim czasie mnie też ogarnął sen.
*
        Obudził mnie ból w karku. Krzywołap musnął mnie swoim puszystym ogonem po nosie. Draco nadal smacznie spał mi na kolanach. Nie chciałam go budzić, więc jakoś udało mi się wygramolić z fotela i pójść wziąć prysznic. Włożyłam jeansy, kremowy T-shirt oraz trampki i zeszłam na dół. Musiało być wcześnie, bo w kuchni panowała całkowita cisza. W milczeniu przygotowałam sobie kanapkę i zaczęłam się zastanawiać, na którą mam zarezerwowany seans. Świetnie. Jestem takim sklerotykiem, że lepiej nie przyznawać się do tego.
        Po długim wytężaniu mózgu doszłam do wniosku, że jedziemy do kina pod wieczór. Za ten czas na dól zeszli rodzice, przyszedł mi nowy egzemplarz ''Proroka'' i pokazał się Draco. Miał rozczochrane włosy na wszystkie strony świata i sprawiał wrażenie bardzo niewyspanego.
- Jak się spało? - spytałam, popijając kawę, którą zrobiła mi mama
- Nie najgorzej. Ale było troszkę niewygodnie. Co nowego u naszych?
- Nic szczególnego, pomijając fakt, że znowu ktoś zaginął.
- Sądzisz, że ma to związek ze śmierciożercami?- blondyn zniżył głos do szeptu
- Wszyscy zostali wyłapani- zbagatelizowałam sprawę
- Nie wszyscy- przypomniał mi Draco
- Chyba nie osądzasz własnego ojca o coś takiego? Przecież widzisz, że się zmienił!
- Mogła być to gra, nic poza tym.
- Ja już kompletnie nie wiem...
- Ale nie byłbym z tego powody zadowolony.
- Z jakiego?
- Że mój ojciec tylko udawał, że się zmienił. Według mnie to było troche naciągane.
- Nie przesadzaj. Nigdy nie mówiłeś mi o swoim dzieciństwie.
- Nie ma o czym gadać...- blondyn machnął lekceważąco ręką.
- Niby czemu?- zdziwiłam się. Jak można źle wspominac dzieciństwo? No dobra, można.
     Rodzice chyba zauważyli, że chcemy być sami, więc pod byle pretekstem wyszli z kuchni. Dopiero teraz Draco zaczął mówić spokojnym głosem:
- Tata od dziecka uczył mnie, że szlamy, wilkołaki, Gryfoni i inni są gorsi. Tak naprawdę to lubiłem ciebie od samego początku, ale bałem się przyznać do tego komukolwiek. A już w szczególności ojcu. Więc siedziałem cicho. Udawałem, że cię nienawidzę i Pottera. Gdy tata dowiedział się, że Voldemort odrodził się na nowo był w siódmym niebie. Na dzień dobry oznajmił mi i mamie, że gdy tylko podrosnę wstąpię między szeregi śmierciożerców. Bardzo chciał, żeby byłem taki jak on. Mama zbytnio nie była za moim wkroczeniem do tej bandy, ale ojciec się uparł. No i skończyłem z tym przeklętym znakiem- pokazał Mroczny Znak na swoim lewym przedramieniu.
- Kiedy Potter uratował mi życie... zrozumiałem że muszę mieć własne zdanie. Nie mogę być uzależniony od ojca. Wtedy zacząłem robic wszystko po swojemu, jak mi się podobało. Dorosłem. W pewnym sensie.
- Możesz mi powiedzieć, co widziałeś w tej głupiej Pansy?- spytałam po dłuższej chwili milczenia
- Szczerze? Nic. W tym związku maczał palce oczywiście mój tatuś. Chciał, żebyśmy się pobrali, gdy przyjdzie na to czas. Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o tym, że mógłbym mieć z nią dzieci. Co jeśli odziedziczyłyby urodę po matce?
- Nie byłyby zbytnio urodziwe.
- No ale zostają jeszcze moje geny- Draco dumnie wypiął pierś. Parsknęłam śmiechem.
- Pozostawię to bez komentarza.
- A ty?
- Co ja?
- Co ty widziałaś w Ronie?
- Widziałam w nim to samo, co teraz widzę w tobie- powiedziałam rumieniąc się.
- A co widzisz we mnie?
- To, co ty widzisz we mnie.
- Haha, śmieszne.Ale teraz na poważnie.
- No...- zaczęłam, patrząc w stół- No... był taki... kochany?
- Jakież wyznanie.
- Cicho bądź. Em... teraz pewnie zaczniesz się śmiać... był przystojny.
     Blondyn najpierw wybałuszył oczy tak, że wyglądał bardzo komicznie a potem zaniósł się głośnym śmiechem. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem i zajęłam się bawieniem włosami do czasu, aż Draco przestanie się śmiać. Przez dwie minuty nic tego nie zapowiadało, więc warknęłam poirytowana:
- Zamkniesz się w końcu czy mam to zrobić sama?
      Draco otarł łzę w kącika prawego oka, po czym powiedział rozbawiony:
- Okej, już już. Ale to było TAKIE śmieszne... Ron przystojny... Kurczę, ale niezły żart! Zaraz.- jego mina spoważniała- Powiedziałaś, że widziałaś w Ronie to co widziałaś we mnie. Czyli... jestem przystojny?
   Westchnełam. Nigdy nie byłam jakimś asem w wyznawaniu uczuć wprost. Wolałam, żeby ta druga osoba odwaliła za mnie tą ''robotę''. Teraz niestety już nie wymigam się od tego. Muszę temu sprostać. Zdołałam jednak wykrztusić krótkie ''Ehe''. Nieco rozczarowujące, prawda?
- Tylko tyle?- prychnął
- Wrrr, jesteś przystojny, spokojnie! - krzyknęłam poirytowana
- A jak bardzo?
- Bardzo bardzo, nie bój się.
- A niby czego mam się bać?
- Że ktoś inny mi się spodoba.
- Aha. No to dobrze. Chodź, musimy się zbierać do tego kina.
    Kiwnęłam głową i ucałowałam go w policzek.Wyszłam na górę i zaszyłam się w szafie, przymierzając różne ubrania. Długo nie mogłam się zdecydować, ale po długim czasie byłam już gotowa. O dziwo, Draco nie walił do drzwi, żebym się pospieszyła, chyba przyzwyczaił się do mojego okupywania szafy. Nałożyłam jedynie lekki makijaż, bo nie chciałam nakładać tony tapety na siebie. Założyłam miętową bluzkę, jeansy, skórzaną kurtkę, brązowe botki i kopertówkę.





Zeszłam na dół i czekałam na blondyna. Nie musiałam długo tego robić, bo po chwili przyszedł ubrany tak samo jak podczas naszej ostatniej rozmowy.
- Serio? Musiałaś się ubrać w coś zupełnie innego?- spytał
- No wiesz... to wyjście do kina. Muszę ładnie wyglądać przy takim przystojniaku jak ty- mrugnęłam do niego
- Hahah, jasne, chodź bo się spóźnimy- wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodu
       Jak się spodziewacie, Draco był bardzo podniecony. Co chwilę wydawał okrzyki zachwytu, z ciekawością rozglądał się po sali. Gdy seans się skończył buzia mu się nie zamykała. Co chwilę wypytywał mnie jak mugole puszczają takie filmy, co to jest 3D i tak dalej. Z anielską cierpliwością wszystko po kolei mu tłumaczyłam tak, by coś z tego zrozumiał. Mogę założyć się o moje ulubione książki, że nadal nic nie rozumie. Gdy wróciłam do domu czekały na mnie i Ślizgona dwa listy. pierwszy był od Ginny. Doskonale wiedziałam, co w nim jest. Blondyn poprosił mnie, bym go przeczytała na głos. Brzmiał on tak:

Hermiona!
Jezu, nie wiem co napisać. Ręce trzęsą mi się z nerwów. Hermiona, wyobrażasz sobie, że on... Matko, muszę to wykrzyczeć, dosłownie wykrzyczeć:
HARRY MI SIĘ OŚWIADCZYŁ! RETY! JA NIE MOGE W TO UWIERZYĆ! MIONA, JA SIĘ TAK STRASZNIE CIESZĘ! TAK WŁAŚNIE ZAREAGOWAŁ NA NOWINKĘ O CIĄŻY! JEJU JEJU JEJU JEJU! Tak strasznie się cieszę!
                                                                                                             Ginny<3
- Wow, nie sądziłem, że można aż tak bardzo się ekscytować perspektywą ślubu.- powiedział Draco
- Ja też. Dosyć krótki ten list jak na Ginny.
- A jaki ma być? Przecież jest normalnej długości, spodziewałaś się eseju?
- Widocznie nie znasz Ginny... Ma ona to do siebie, że kiedy czymś bardzo się ekscytuje to potrafi napisać coś lub mówić o tym bardzo długo. Aż za długo. Ten list jest od twojego ojca, Draco- machnęłam mu przed oczami drugim listem z czerwoną pieczęcią. Był nieco dłuższy niż Ginny:
Drogi Draco!
Sam nie wiem co myśleć o tych porwaniach. Ministerstwo zachodzi o głowę, jak znaleźć sprawcę zaginięć. Brali na przesłuchania wszystkich w ministerstwie, dosłownie wszystkich. Nawet mnie. Byłem w okręgu podejrzanych, ale gdy zaczęli mnie wypytywać, przestałem nim być. Dam Ci jedną, bardzo ważną radę: Uważaj na siebie. Nie ufaj osobom podejrzanie zachowującym się w Twoim otoczeniu. Gdy zauważysz coś dziwnego, poinformuj mnie. Natychmiast. Posłuchaj, może wpadłbyś do mnie z Hermioną na... hm, jak to ująć? Obiad? Tak, tak to można określić. Spotkajmy się dokładnie za miesiąc u mnie. Czekam na Ciebie, synu
                                                                                                                Tata
- Jeśli nawet twój tata nie wie, kto za tym stoi i o co może w tym chodzić, to ja już totalnie nie wiem.- mruknęłam posępnie, siadając na fotel.
- Ja też- przytaknął mi cicho Draco
     Reszta tygodnia zleciała nam bardzo szybko. Po dwóch leniwych tygodniach zdecydowaliśmy się udać do banku. Wiecie, różne formalności związane z przeprowadzką, mnóstwo uściśniętych rąk, podpisów. Miałam już tego dosyć, więc gdy otrzymałam telefon od Mii, byłam szybciej spakowana niż Draco. Nie twierdzę tutaj, że źle mi było u rodziców, nie nie nie. Po prostu chciałam wreszcie się usamodzielnić. Być całkowicie dorosła. Jak moi przyjaciele. Gdy stanęliśmy przed drzwiami naszego domu, serce waliło mi jak oszalałe. Nie rozumiem czemu. Takie to troszkę bez sensu. To tylko nowy dom, nic poza tym. Uspokój się, głupie serce. No uspokój się!
- Uspokój się do cholery!- wyrwało mi się na głos. Draco ze szczerym zdziwieniem popatrzył na mnie.
- Przecież jestem spokojny- powiedział nieco urażony
- Nie, to nie było do ciebie- sprostowałam sytuację. Wyciągnęłam kluczyk i włożyłam go do zamka.
- Razem?- spytałam blondyna
- Razem- odparł, kładąc swoją dłoń na mojej.
*
Tadam tadam tadam. Oto część pierwsza rozdziału 19! Druga część prawdopodobnie pojawi się w przyszłym tygodniu w niedzielę ( tj.20.04.)
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał, choć troszeczkę ;)

wtorek, 18 marca 2014

Przepraszam :(((

Czekacie już miesiąc na nową notkę. Na swoją obronę mam jedno: testy szóstoklasisty, które rychło się zbliżają. Musze się uczyć, więc znacie moją obecną sytuację, bo zapewne znajdowała się w niej większość z was. Tak więc, jesli wena dopisze, nowa notka pokaże się po 1 kwietnia. Wiem, że jesteście bardzo rozczarowani, ale niestety tak wyszło ;((


niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 18

     ,, W co by się tu ubrać? Hm.. na sukienkę jest dziś za zimno, ta cholerna angielska pogoda.. Chyba jednak zdecyduję się na spodnie. Tak spodnie''
- Hermiona! Otwórz drzwi! Dostałem chyba jakiegoś sms-a! Na miłość boską! Siedzisz w naszej sypialni już od dwóch dni! Ile można się szykować na wyjście z przyjaciółką?!- Draco wrzeszczał za drzwiami. Phi! Nie otworzę mu! Muszę mieć spokój. Po godzinie grzebania w szafie zdecydowałam,że założę szare dżinsy, które kupiłam w poniedziałek w galerii handlowej, szary żakiet, top z motywem ''pajęczyny'' torebkę i szpilki pod tem sam kolor, co spodnie. Do tego dołączyłam biżuterię i voila! Jestem gotowa do wyjścia. Jedynie pozostało mi delikatnie musnąć wargi błyszczykiem, nałożyć troszkę pudru i wychodzę.
Otworzyłam drzwi i dumnie jak paw ruszyłam ku schodom po kluczyki do auta. Przed nimi stał Draco. Na mój widok wybałuszył oczy i powiedział, nie kryjąc podziwu:
- Hermiona.. Wow. Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki- pocałowałam go w policzek-  A ty jak się ubierzesz?
- Tak, jak jestem teraz. Czyli zwykłe dżinsy, top i okulary. No i kurtka, naturalnie.
- Sądziłam, że będzie dziś ciepło. Miałam przygotowaną sukienkę, no ale pogoda pokrzyżowała moje plany na dziś co do ubioru.
- Dobra, chodźmy już do auta, mamy pół godziny czasu, a nie daj Bóg złapią nas korki to po nas.
- Tylko pół godziny?- zdziwiłam się
- To jest właśnie efekt twojego guzdrania - mruknął blondyn i zszedł po schodach na dół, a ja za nim.
     Piętnaście minut później byliśmy już w połowie drogi na umówione miejsca. Draco miał się zobaczyć z Harrym w małej knajpce jakieś dwie przecznice ode mnie i Ginny.  Razem z Fretką doszliśmy do wniosku, że zostawimy auto na parkingu przy galerii handlowej, niedaleko miejsca spotkania mojego i Rudej. Gdy przybyliśmy na miejsce, Draco dał mi kluczyki i powiedział:
- Zadzwonisz do mnie, kiedy skończycie rozmawiać?
- Jasne. Gdzie się spotkamy?
- Możemy jeszcze gdzieś sami pójść. Może do pobliskiego parku. Co ty na to?
- Chętnie. Widzimy się za..- spojrzałam na zegarek- pewien czas
- Cześć- blondyn pocałował mnie w czoło.
-Cześć
    Poszłam pewnym krokiem w stronę kawiarenki, gdzie miałam zobaczyć się z Ginny. Draco ruszył w przeciwnym kierunku, po drugiej stronie ulicy. Minęłam mężczyznę grającego na gitarze. Jego muzyka mnie, krótko mówiąc, urzekła. Nie miałam serca po prostu go zignorować. Wygrzebałam z torebki dziesięc funtów i wrzuciłam pieniądze do czapki, gdzie zbierał napiwki. Ten popatrzył na mnie z wdzięcznością i powiedział:
- Nareszcie jakies pieniądze za granie na takiej pogodzie.
- Ślicznie grasz- pochwaliłam go
- Och, dzięki. Trzeba jakoś dorabiać.
- Może spróbujesz znaleźć pracę w jakiś kafejkach, gdzie będziesz mógł grywać? Masz talent! Nie zmarnuj go!
- Wiesz co ci powiem? Masz absolutną rację. Tak poza tym, mam na imię John.- mężczyzna wyciągnął do mnie rękę
- Hermiona- odwzajemniłam gest- Przepraszam, ale śpieszę się na spotkanie z przyjaciółką. Cześć
- Cześć. Ale czekaj!- zatrzymał mnie i podał mi karteczkę- masz tutaj mój numer, zadzwoń, jeśli będziesz miała czas. Do zobaczenia.
- Cześć.
       Ruszyłam szybkim krokiem w stronę knajpki, gdzie miałam się zobaczyć z Ginny. Doskonale wiedziałam, że jestem spóźniona. Jak przeciąg wpadłam do budynku i wzrokiem poczęłam poszukiwać płomiennorudej głowy. Wreszcie ją dojrzałam. Siedziała zamyślona przy stoliku obok okna. Podeszłam do niej i przywitałam się:
- Hej! O czym tak myślisz?
- Gdzie się podziewasz- odparła Ginny. Nie była chyba zbyt zadowolona faktem, że się spóźniłam.
- Oj, no weeeeź- powiedziałam, siadając na krześle naprzeciwko niej- Nie spóźniłam się aż tak bardzo znowu.
Twarz Ginny nieco się rozchmurzyła.
- Może masz rację.
- Co się stało?
- Otóż- Ginny wygodnie usadowiła się w krześle- Ja i Harry planujemy ślub.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Ślub? Teraz? No ja rozumiem, że się kochają i tak dalej, ale akurat teraz ? Nie za wcześnie?
- Teraz?- spytałam- Czy ty wiesz, ile macie lat? Dopiero skończyliście szkołę!
- Mówisz jak moja mama- mruknęła posępnie Ginny- Rodzice Harry'ego też wzięli ślub bardzo wcześnie.
-  Ale nie tak wcześnie jak wy!- krzyknęłam. Niektóre osoby będące w knajpce obejrzały się za siebie, kto tak wrzeszczy.
- Zamknij się, drzesz się jak opętana- skarciła mnie Ruda- To co ja mam zrobić?
- Troszkę poczekać, aż się ustatkujecie i będziecie na to gotowi?
- My jesteśmy na to gotowi!- obruszyła się Ginny
- No dobra, pomijając ten fakt.
- Harry zaczął się rozmyślać. Twierdził tak jak ty, że powinnismy znaleźć pracę, kupić dom.
- I co w związku z tym? Ginny, wyciągasz mnie tu i mówisz, że masz dylemat: Hm, brać ślub z Harrym, czy też nie? To nie ma najmniejszego sensu. Skoro Harry twierdzi jak ja, to co mam tu do powiedzenia?
- Chciałam zobaczyć, jakie masz zdanie na ten temat- uśmiechnęła się Ginny
Ręce mi opadły.
- Czyli kiedy według was mamy wziąć ten ślub?- spytała
- Minimum za rok.
- Za rok?!
- A coś ty myślała? Za dwa miesiące?
- No nie.. ale to tak strasznie długo!
- Lub w momencie, kiedy będziecie mieli jak zarabiac na życie.
- O, to już co innego. Tak z innej beczki. Luna napisała do mnie list.
- I co w nim było?
- Mówiła, że postanowiła zostac projektantką mody i fotografem w jednym.
- Uau!
- Właśnie. Dołączyła do tego listu zdjęcia, które zrobiła kiedykolwiek w swoim życiu. I powiem ci, że są świetne.
- Możesz mi je pokazać?
- Jasne!- Ginny wyjęła ze swojej torebki grubą kopertę
- Aż tak ich dużo?
- Bardzo. Zrobiła je w jeden dzień. Musiała stworzyc swój własny plik zdjęć, żeby przyjęli ją do Proroka Codziennego.
- Znalazła pracę w Proroku?
- Yhym. Chcesz je zobaczyć?
- Jeszcze się pytasz! Pokazuj!



 - Jest prawie identyczna jak suknia ślubna Fleur!- wykrzyknęłam
- Tak. Luna mówiła, że strasznie jej się podobała. Przypadkiem zobaczyła ją w salonie sukni ślubnych  i musiała zrobić jej zdjęcie. Cała Luna
 - Czy miała jakiś modeli? Studio czy coś?- spytałam
- Fotki robiła ''w terenie''. Prosiła jakieś osoby na ulicy o zrobienie zdjęcia i zapewniała ich, że twarz nie będzie ujawniona. Mugole są strasznie dziwni. Na tym zdjęciu, jakbyś nie zauważyła, jest Neville i Luna.
-Super! Ej, Neville ma podobny sweter do mojego!
- Bo dostałaś go kiedyś pod choinkę od niego, debilko. Sklerozę masz czy co?


 - Gdzie to robiła?
- Mówiłam ci, że są też tu zdjęcia, które cyknęła w całym swoim zyciu. To jest... dobra, mniejsza, ale zrobiła je podczas jednej z podróży.
 - Ma kota?
- Neville ma. Postanowił przygarnąć jakąś kociałkę ze schroniska. Kocurek. Wabi się Lou.

- Luna ma diamenty!
- Taa. Koło diamentów leżało.




 - Jej pierwsze ciasto.
- Wygląda smacznie. Mogła mi przysłać kawałek.
- A mi przysłała, a tobie nie, HA HA HA!

- Jej pokój.
- Całkiem fajny, tylko książek za mało.
- Hermiona..
 - Jaka śliczna!- zachwyciłam się
- Wiem.

 - Wiesz, musiało być jakieś ruchome zdjęcie.
- Nie dziwię się. Dla czarodziei to nowość, nieruchome zdjęcia.
- Szkoda, że zrobiła tylko jedno zdjęcie.
- Czemu nie więcej?
- Hermiona, to Luna. Luna Lovegood. Lubi być czasem leniwa. Mówiła mi, że po prostu było za dużo roboty z ruchomymi zdjęciami.
- Wielkie rzeczy. Tylko pięć minut roboty!
- Jej to wytłumacz, nie mi.

- Super są te zdjęcia! - zachwyciłam się
- Wiem, nie sądziłam, że Luna lubi fotografować.- stwierdziła Ginny
- Ja też. A co z twoją książką?
- Jaką książką? - spytała tępo Ruda
- Ginny- westchnęłam- skończ. Książką, którą pisałaś. Lub piszesz.
- Aaaa, TA książka. Otóż, skończyłam ją wczoraj wieczorem.
- Kiedy masz zamiar ją wysłać do jakiegoś wydawnictwa?
- Hm...- zamyśliła się Ginny
- Och, czyli mam rozumieć, że w ogóle nie chcesz jej wydawać?
Ginny zarumieniła się lekko i spuściła głowę na dół. Tak myślałam. Wstydzi się!
- Ruda..- westchnęłam ciężko- Czy ty się wstydzisz, że ktoś wyśmieje twoją robotę?
  Panna Weasley kiwnęła głową.
- Jezu. Aleś ty nieśmiała. Postanowimy sobie jedno: napiszesz do jakiegoś wydawnictwa z prośbą, żeby wydali twoją książkę. JASNE?
- Jasne.
- Ty mnie dobijasz. Jesteś śmieszna. WSTYDZIĆ SIĘ? Nie, to jakaś paranoja..
- Hermiona- powiedziała Ginny tonem, który nie zwiastuje niczego dobrego- Ja.. Ja nie powiedziałam ci prawdy co do ślubu.
- Nie? - zdziwiłam się- Więc jaka jest prawda i główny powód naszego spotkania?
- Bo wiesz.. Ja.. Chyba jestem w ciąży. No może nie chyba, ale to raczej pewne.
Minęłam minuta, zanim dotarł do mnie sens tych słów. Ginny w ciąży?
- Po co tak idiotycznie kłamałaś?- spytałam
- Bo.. sama nie wiem- powiedziała rozbrajająco Ginny
- Harry wie?
- Jeszcze nie... Chciałam kłamać, żeby nie wyszło na jaw, że jestem w ciąży. Chciałam wziąć jak najszybciej ślub. Wiesz,żeby zatuszować sprawę. Rozumiesz?
- Nieco..- taki człowiek jak ja nigdy nie zrozumie toku myślenia Ginny, ale tego jej nie powiedziałam - Kiedy masz zamiar mu to powiedzieć?
- Jutro.. Ale co jeśli on mnie zostawi?- jęknęła Ruda
- To mu skopię tyłek- odparłam i przytuliłam się do niej.
- Dzięki, Miona. Jesteś kochana.
- Po co Harry chciał spotkać się z Draco?
- Męskie sprawy. Nie mieszajmy się w to. Opowiadaj, co u ciebie.
- Ja i Draco chcemy razem zamieszkać. Poza tym, nic ciekawego.
- Zaproś mnie i Harry'ego, gdy się wprowadzicie.
- Hm, za ten czas to możesz zdążyć urodzić.
- Ha ha ha. Śmieszne. Jak czuje się twoja mama?
-  Całkiem nieźle. Tylko tyle? Wiadomo, czy będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Nie muszę się dowiedzieć, kiedy ma wizytę u lekarza.
     Reszta rozmowy zeszła nam na chichotaniu i plotkach. Lecz przez cały ten czas nie mogłam przestać myśleć o Ginny i jej nienarodzonemu dziecku. Co jeśli Harry rzeczywiście ją zostawi? Nie, przecież Potter taki nie jest. A może nie znam go tak dobrze, jak mi się wydaje? Odpada, wychowałam się razem z nim. Gdy się rozstawałysmy, przytuliłam mocno przyjaciółkę i szepnęłam jej do ucha:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Napisz mi ze szczegółami, jak Harry zareagował.
Ginny kiwnęła głową i ruszyła ulica w przeciwnym kierunku do mojego. Rozglądałam się za Draconem, ale nigdzie go nie było. Doszłam do parkingu. Fretka już na mnie czekała przy aucie. Podbiegłam na tyle szybko, ile pozwalały mi szpilki i ucałowałam go w policzek, mówiąc:
- Długo na mnie czekałeś?
- Przed chwilą tu przyszedłem.
- Mamy dużo do analizowania?
- Dużo. Wierz mi.
**
Zabijcie mnie. Macie do tego prawo. Składam sobie postanowienia, ze notki będa czesciej, a piszę rozdzaiły raz na miesiąc.. A to wszystko przez głupią szkołę i moje problemy :/// Wszelkie niedociągnięcia jakie zauważyliście i rady zamieszczajcie w komentarzu, przydadzą mi się :)



wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 17

         Gdy się obudziłam, byłam otulona  ciepłym kocykiem i wgonie ułożona na długości sofy. Jak ten Draco dobry, pomyślałam. Zerknęłam na zegraek. Było już po dziesiątej. Wygramilołam się z kanapy i udałam sie do łazienki, gdzie wzięłam ożeźwiający prysznic. Włożyłam na sibebie sukienkę, baletki i naszyjnik od Draco.
 Wchodząc do kuchni Draco coś pichcił przy blacie. Odwrócił sie w moją stronę i wcisnął mi przed nos talerz ze stertą kanapek.
-Masz, jedz, bo marnie wyglądasz- uśmiechnął sie łobuziersko. Spojrzałam na jego talerz. W przeciwieństwie do mojego nie był on zawalony stertą kanapek. Od razu wygłosiłam swój sprzeciw.
- To NIESPRAWIEDLIWE!- krzyknęłam- Mam więcej od ciebie, chcesz mnie utuczyć i żebym była gruba? Ja tego w życiu nie zjem, tego jest ZA DUŻO!
-Nie narzekaj, jedz. Musisz mieć enegię na cały dzień!- ofuknął mnie i zaczął jeść pierwszą kanapkę, cały czas patrząc na  mnie. Poddałam się. Westchnęłam cicho i usiadłam na przeciwko Draco biorąc do ręki swój posiłek.
       Śniadanie jedliśmy niemiłosiernie długo. Fretka dopilnowała, bym zjadła wszystko co było na moim talerzu. Jeszcze z jakieś dwie godziny czułam, że mój żołądek jest na skraju wielkiej eksplozji. Gdy siedziałam na balkonie czytając książkę mojej mamy, przybył do mnie wielki puchacz z kolejnym numerem ''Proroka Codziennego''. Wtedy przypomniało mi się, że wczoraj przez list Rona na śmierć zapomniałam zajrzeć do gazety czarodziejów. Zapłaciłam sowie parę knutów a ta, jak na złość, uszczpnęła mnie w palec. Jeśli jeszcze raz dostanie mi się od jakiejkolwiek sowy, przysięgam, coś temu pierzastemu zwierzakowi zrobię.
       Na okładce widniał wielki napis głoszący: KOLEJNE MORDERSTWA I ZAGINIĘCIA. CZY MAMY SIĘ BAĆ? str. 15-16
Otworzyłam gazetę na podanej stronie. Zaczęłam czytać:
                                             Kolejne morderstwa i zaginięcia czarodziejów!
Od dłuższego czasu Ministerstwo Magii notuje coraz więcej zgłoszeń o zaginięciu czarodziei. Zaczęło się to kilka miesięcy temu, kiedy pisaliśmy o tajemniczym zniknięciu pięcioosobowej rodziny mugoli, która została znaleziona niedaleko domu jednego z naszych czytelników. Wszyscy byli martwi. Ministerstwo Magii podejrzewa byłych popleczników Sami- Wiecie- Kogo, czyli śmierciożerców, którzy do dnia dzisiejszego są na wolności. Wczoraj dostaliśmy informację z ministerstwa o zaginięciu Melanie Wolf, barmanki w pubie ''Pod Trzema Miotłami''. Dziś Ministerstwo Magii zanotowało morderstwo kolejnej rodziny, tym razem czarodziejów. ''Wszyscy zostali trafieni zaklęciem Avada Kedavra'' oznajmił nam jeden z aurorów badających zaistniałą sytuację. Pytamy teraz Ministra Magii: Czy mamy się bać? ''Nie ma takiej potrzeby, ale należy zachować czujność. Ciagle szukamy pani Melanie, miejmy nadzieję, że się odnajdzie'' odpowiada nam Kingsley Shacklebolt.

Odłożyłam w zamyśleniu gazetę. Pamiętam,kiedy Harry mówił nam o zaginięciu pięcioosobowej rodziny mugoli. Rety, coś się zaczyna dziać. I wtedy coś mnie zainteresowało. Zeszłam na dół gdzie był w tej chwili Draco.
- Draco!- krzyknęłam- Chodź, pokażę ci coś!
-Co się stało?- spytał, wychodząc z salonu
- Masz- podałam mu gazetę- Przeczytaj artykuł na piętnastej stronie.
       Draco popatrzył na mnie i otworzył Proroka na podanej przeze mnie stronie. Gdy skończył czytać, w całkowitym milczeniu odłożył gazetę i powiedział cicho:
- Nie podoba mi się to.
- Ani mi
- Sądzisz, że jest w to wmieszany mój ojciec?- spytał Draco i w jego głosie dało się wyczuć panikę
- Niee, raczej nie. Przecież widzisz, że się zmienił. Ja mam do ciebie jedno pytanie.
- Słucham.
- Jak udało ci się umyć ręce od tego, że byłeś śmierciożercą?
- Och... To było dosyć trudne. Musiałem udowodnić, że nie popełniłem rzadnego morderstwa , nikogo nie torturowałem, byłem w szeregach śmierciożerców tylko dlatego, że mój ojciec tak chciał. Wiesz, to byłaby hańba dla niego, że jego pierworodny i jedyny syn nie jest tym, kim on jest, skoro ma taką możliwość. Pomogła mi trochę mama, wiesz, mówiła, że nigdy nikogo bym nie skrzywdził, sra la la la.
- Miałeś szczęście- powiedziałam
- Taak, ma się tego farta. Zaraz, która godzina?- spytał Draco rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu zegara
- Dochodzi pierwsza- odparłam, patrząc na swój zegarek na ręce- Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham, Księżniczko.
- Możemy pójść do kina?- zrobiłam słodką minkę
- Kina? A co to takiego?- blondyn nie ukrywał zdziwienia
Ręce mi opadły.
- Och, no wiesz, to taki.. em.. duży telewizor, gdzie ludzie gromadzą się w takiej sali, żeby obejrzeć film.
- A nie mogą tego zrobić w domu?
- Nie, ponieważ w kinie są filmy, które są najnowsze i nie można ich obejrzeć w telewizji. Rozumiesz?
- Nieco. Wiesz, co puszczają w tym tygodniu?
- Przyszłym tygodniu?- nie ukrywałam rozczarowania
- Hermiona, dziś jest sobota. Jutro niedziela. We wtorek jesteśmy umówieni z przyjaciółmi. Poniedziałek, środa, czwartek i cały następny weekend mamy wolny. Co ty na to?
- Poniedziałek odpada, bo wtedy jest najwięcej ludzi i ciężko o rezerwację. Piątek też. Środa.. Proponuję środę.
- Okej, mi to odpowiada. Teraz czas na pytanie za 100 punktów: Na jaki film jedziemy?
- Zobaczymy, co grają w środę. Ale ostatnio do kin wszedł film Hobbit. Jest on na podstawie powieści angielskiego pisarza J.R.R.Tolkiena. Opowiada ona o wyprawie trzynastu krasnoludów na górę Erebor..- buzia mi się nie zamykała.
Idealny dowód na to, żeby nie wspominać przy mnie o dziełach Mistrza, bo się nakręcam i nie mogę zamknąć jadaczki.
- Hermiona, dobrze, dobrze, cieszę się z Twojej jakże szerokiej wiedzy o tym całym Hobbicie. Możemy na niego pojechać.
- O! To świetnie!- ucałowałam go w policzek i podbiegłam do telefonu.
Dziesięć minut później bilety były już dla nas obu zarezerwowane.
- Już zarezerwowane!- krzyknęłam do Draco który znów gdzieś zniknął
- To świetnie!- odkrzyknął z łazienki- Hermiona, jest za piętnaście, musimy iść na stację!
- Okej, już idę po torebkę!
Weszłam do holu, ubrałam kurtkę, zabrałam torebkę i kluczyki. Otworzyłam drzwi a za mną już szedł Draco. Wskoczyłam do auta, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Silnik zaczął pracować. Wyjechałam z podwórka . Jakieś dziesięc minut później byliśmy już na stacji. Ukradkiem przeszliśmy barierę między peronem 9 a 10. Rozejrzałam się dookoła za rodzicami. Stali przy ścianie ze swoim bagażem. Mama napotkała mój wzrok. Usmiechnęła się na mój widok i próbowała wziąść walizkę, lecz mój tata rozszyfrował jej zamiary i sprzątnął jej sprzed nosa bagaż. Mama popatrzyła na niego wzrokiem pełnym mordu i ruszyła ze swoją torebką w moją i Draco stronę.
- Cześć, mamo!- przywitałam ją i uścisnęłam mocno.
- Cześć, skarbie.
- Jak wam się spodobał Hogwart?- spytał Draco z uśmiechem
-Jest świetny!- zawołał tata- Niesamowity! Chciałby jeszcze raz tam pojechać. Mieliście szczęście, że tam mieszkaliście. Takie miejsce na naukę mi się podoba!
- Chodźcie do samochodu, w domu nam opowiecie resztę- powiedziałam do rodziców i pokierowałam ich w stronę auta. Gdy każdy był wygodnie usadowiony w pojeździe, wyjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę domu.
*
- Ten Hogwart był super, najbardziej mi się podobały te schody, gdy razem z tatą szliśmy przez nie, one nagle zaczęły się ruszać.. o mało nie dostałam zawału,tak się wystraszyłam.. Musieliscie mieć w Hogwarcie fajnie, jak wam się udawało nie spóźnić na lekcję przez te schody?- mama trajkotała tak już od dłuższego czasu, a ja, Draco i tata tylko przytakiwaliśmy jej głowami. Wreszcie po godzinie jakże rozległej wypowiedzi mojej mamy zasnęła w fotelu. Tata wyniósł ją do ich sypialni. Mogliśmy już spokojnie porozmawiać.
- Nie przejmuj się, gdy była w ciąży z tobą, też jej się jadaczka się nie zamykała- mruknął do mnie tata
- Tak? Ale nieważne. Posłuchaj. Ja i Draco.. chcemy razem zamieszkać.
- Chcecie zamieszkać razem, powiadasz? Wiecie, że to bardzo odważna decyzja?
- Odważna?- wtrącił się Draco- Czemu odważna?
- Bo zazwyczaj młodzi ludzie nie chcą ze sobą mieszkać.
- O, tego nie wiedziałam. No ale mniejsza. Jest sprawa..
- Wiedziałem. Chcecie pieniędzy? To się da załatwić. Bo wiesz, Mionka, ja i mama założyliśmy konto dla ciebie. Odkładaliśmy tam pieniądze, całkiem spore sumki. Wiedzieliśmy, że będziesz kiedyś chciała mieszkac na swoim, więc dlatego to zrobiliśmy. Miesiąc temu sprawdzałem w banku, ile masz tam kasy. Muszę przyznać, że od dnia twoich urodzin aż do dziś uzbierała się tam porządna sumka, w sam raz na kupno solidnego domu czy też mieszkania.
- Dlaczego mi o tym nie mówiliście?- zapytałam z goryczą w głosie
- To miała być forma niespodzianki- odparł z usmiechem tata.- No, jestem strasznie zmęczony, a jest już dosyć późno. Idę się położyć razem z mamą. Mam nadzieję, że nie będzie chrapać...
Zachichotałam cicho
- Dobranoc, tato.
- Dobranoc, moi drodzy.
Gdy tata wyszedł na górę, Draco przytulił mnie i powiedział:
- Fajnie mieć takiego starego, jak twój ojciec. Taki.. troskliwy o twoją przyszłość. My chyba też powinniśmy iść się położyć.
- Masz rację. Jutro obmyślę, w czym będę iść na spotkanie z Ginny. Jak sądzisz, lepiej ubrać dżinsy, czy raczej sukienkę?
- Kobiety..- mruknął Draco
***
Hej! Chciałabym wam podziękować, że wbiliście mi 10.000 wyświetleń <3 Bez was ten blog byłby niczym. Mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba ;* Do nastepnego rozdziału!