Zawieszam bloga.
Nie wiem na jak długo.
Powód?
Brak weny.
Czasu.
Do zobaczenia
Nienawiść, Kłamstwo, Miłość- Dramione
,,Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. '' ~Vincent van Gogh
Informacje
wtorek, 15 lipca 2014
czwartek, 10 kwietnia 2014
Rozdział 19 cz.1
- A mianowicie?- dopytywałam, wsiadając do samochodu na miejsca pasażera. Draco także zajął swoje miejsce w aucie, tyle że przy kierownicy.
- Że mamy stukniętych przyjaciół. Wyobrażasz sobie, że Harry chce poruszyć temat ślubu z Ginny? Nawet te zaręczyny były lekko przesadzone, przecież oni mają DOPIERO siedemnaście lat.
- Ginny się ucieszy. Jest w ciąży.
- No no no - zacmokał Draco- zaczyna się robić ciekawie.
Byliśmy już w drodze powrotnej do domu. Patrzyłam przez szybę na przechodzących po ulicy ludzi, sklepy z odzieżą, banki i inne. Dopiero po chwili mruknęłam posępnie:
- Boję się tylko o reakcję Harry'ego.
- Nie bój nic, Potter nie jest taki, żeby zostawić dziewczynę z którą ma dziecko na pastwę losu. Najwyżej co to zemdleje.
- Draco!
- No co? Mówiłyście o czymś szczególnym?
Opowiedziałam mu o nowej pracy Luny.
- Szkoda że nie mogłem zobaczyć tych zdjęć- Fretka była wyraźnie zawiedziona
- Było na co popatrzeć, wierz mi. Może poproszę ją żeby przysłała specjalnie dla ciebie te zdjęcia, ok?
- Pasuje. Możesz mi powiedzieć jedną rzecz?
- Hm?
- Kiedy masz zamiar zaczynać załatwiać z wprowadzeniem do naszego nowego domku?
- Am..- zamyśliłam się. Szczerze mówiąc, nie zawracałam sobie głowy tą sprawą, a powinnam.- Który dzień dziś jest?
- Wtorek. Jutro kino, czyli środa.
-Stawiam na czwartek.
- A tak w ogóle- co robicie, żeby dostać dom?
- Głównie to przesiadujemy w bankach, wiesz, musimy zameldować się w domu i te sprawy.
- A długo to potrwa?
- Na miłość boską nie wiem! Może dwa dni.. ewentualnie tydzień.
Draco jęknął.
- Aż tydzień?
- Taa.. jakoś to przetrwamy.
Zajechaliśmy do garażu. Otwierając drzwi do domu w moje nozdrza uderzył zapach mojego ulubionego dania- lasagne'i. Przystanęłam na krótką chwilę i wdychałam w nos jak najwięcej tego wspaniałego zapachu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę krzątającą się tu i tam po pokoju. Tata spokojnie siedział z nosem w ''Proroku Codziennym''.
- Wow, tato, nie wiedziałam, że lubisz czytać gazety czarodziejów- powiedziałam, siadając przy stole na przeciwko niego.
- No tak wiele ciekawych rzeczy się u was dzieje- stwierdził i odłożył gazetę na bok, przecierając sobie oczy. Draco pochwycił Proroka i począł go przeglądać.
- Hm... znowu zaginięcia. To już na serio robi się niebezpieczne. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, ze Ministerstwo bagatelizuje sprawę. Jak oni moga wmawiać ludziom, że są całkowicie bezpieczni? - prychnął pogardliwie
- A nie jesteśmy?- spytał niepewnie tata
- Chyba jednak nie- mrukęłam posępnie
- Musimy dowiedzieć się więcej- powiedział Draco
- Co masz zamiar zrobić?- spytałam go
- Napisać list, naturalnie.
- A mianowicie do kogo?
- Jak to do kogo? Do moich rodziców! Przecież mój ojciec pracuje z Ministerstwie, czyż nie?- uśmiechnął się i wyszedł po schodach do naszego pokoju
- No rzeczywiście...- szepnęłam.
*
- Okej, sowa już jest w drodze. Tylko trzeba czekać na odpowiedź- oznajmił mi Draco wchodząc pod wieczór do naszego pokoju.- Co takiego czytasz? - spytał po chwili przyglądając się z zaciekawieniem książce.
- Och- odparłam patrząc na okładkę- ''Czarny Dom'' Stephena Kinga.
- Kto to Stephen King?
Gdyby Draco nie była czarodziejem czystej krwi, najzwyczajniej bym go wyśmiała ze względu na jego niewiedzę. Nawet idiota wie, kim jest pan King. Mam rację? Zamiast tego powiedziałam z uśmiechem:
- Taki bardzo popularny pisarz horrorów.
- Horrory- Fretka zamyśliła się na moment, po czym dodała: - Kiedyś byłem z rodzicami w teatrze dla czarodziei. Wystawiali sztukę, tez horror. Tydzień miałem koszmary. Powiedziałem sobie wtedy: do końca życia ZERO horrorów i czegokolwiek z nimi powiązanych.
Parsknęłam śmiechem.
- Moje biedactwo ma do dziś koszmary?
Kiwnął głową.
- Ojej, no to przytul się do mnie, żeby się nie bałeś.
- Mogę?
- Pff, jeszcze się pytasz?
Draco położył mi się na kolanach. Patrzyłam w jego stalowoszare oczy i pomyślałam, że jestem największą szczęściarą na świecie, że trafił mi się taki chłopak. Zasnął po dziesięciu minutach. Po krótkim czasie mnie też ogarnął sen.
*
Obudził mnie ból w karku. Krzywołap musnął mnie swoim puszystym ogonem po nosie. Draco nadal smacznie spał mi na kolanach. Nie chciałam go budzić, więc jakoś udało mi się wygramolić z fotela i pójść wziąć prysznic. Włożyłam jeansy, kremowy T-shirt oraz trampki i zeszłam na dół. Musiało być wcześnie, bo w kuchni panowała całkowita cisza. W milczeniu przygotowałam sobie kanapkę i zaczęłam się zastanawiać, na którą mam zarezerwowany seans. Świetnie. Jestem takim sklerotykiem, że lepiej nie przyznawać się do tego.
Po długim wytężaniu mózgu doszłam do wniosku, że jedziemy do kina pod wieczór. Za ten czas na dól zeszli rodzice, przyszedł mi nowy egzemplarz ''Proroka'' i pokazał się Draco. Miał rozczochrane włosy na wszystkie strony świata i sprawiał wrażenie bardzo niewyspanego.
- Jak się spało? - spytałam, popijając kawę, którą zrobiła mi mama
- Nie najgorzej. Ale było troszkę niewygodnie. Co nowego u naszych?
- Nic szczególnego, pomijając fakt, że znowu ktoś zaginął.
- Sądzisz, że ma to związek ze śmierciożercami?- blondyn zniżył głos do szeptu
- Wszyscy zostali wyłapani- zbagatelizowałam sprawę
- Nie wszyscy- przypomniał mi Draco
- Chyba nie osądzasz własnego ojca o coś takiego? Przecież widzisz, że się zmienił!
- Mogła być to gra, nic poza tym.
- Ja już kompletnie nie wiem...
- Ale nie byłbym z tego powody zadowolony.
- Z jakiego?
- Że mój ojciec tylko udawał, że się zmienił. Według mnie to było troche naciągane.
- Nie przesadzaj. Nigdy nie mówiłeś mi o swoim dzieciństwie.
- Nie ma o czym gadać...- blondyn machnął lekceważąco ręką.
- Niby czemu?- zdziwiłam się. Jak można źle wspominac dzieciństwo? No dobra, można.
Rodzice chyba zauważyli, że chcemy być sami, więc pod byle pretekstem wyszli z kuchni. Dopiero teraz Draco zaczął mówić spokojnym głosem:
- Tata od dziecka uczył mnie, że szlamy, wilkołaki, Gryfoni i inni są gorsi. Tak naprawdę to lubiłem ciebie od samego początku, ale bałem się przyznać do tego komukolwiek. A już w szczególności ojcu. Więc siedziałem cicho. Udawałem, że cię nienawidzę i Pottera. Gdy tata dowiedział się, że Voldemort odrodził się na nowo był w siódmym niebie. Na dzień dobry oznajmił mi i mamie, że gdy tylko podrosnę wstąpię między szeregi śmierciożerców. Bardzo chciał, żeby byłem taki jak on. Mama zbytnio nie była za moim wkroczeniem do tej bandy, ale ojciec się uparł. No i skończyłem z tym przeklętym znakiem- pokazał Mroczny Znak na swoim lewym przedramieniu.
- Kiedy Potter uratował mi życie... zrozumiałem że muszę mieć własne zdanie. Nie mogę być uzależniony od ojca. Wtedy zacząłem robic wszystko po swojemu, jak mi się podobało. Dorosłem. W pewnym sensie.
- Możesz mi powiedzieć, co widziałeś w tej głupiej Pansy?- spytałam po dłuższej chwili milczenia
- Szczerze? Nic. W tym związku maczał palce oczywiście mój tatuś. Chciał, żebyśmy się pobrali, gdy przyjdzie na to czas. Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o tym, że mógłbym mieć z nią dzieci. Co jeśli odziedziczyłyby urodę po matce?
- Nie byłyby zbytnio urodziwe.
- No ale zostają jeszcze moje geny- Draco dumnie wypiął pierś. Parsknęłam śmiechem.
- Pozostawię to bez komentarza.
- A ty?
- Co ja?
- Co ty widziałaś w Ronie?
- Widziałam w nim to samo, co teraz widzę w tobie- powiedziałam rumieniąc się.
- A co widzisz we mnie?
- To, co ty widzisz we mnie.
- Haha, śmieszne.Ale teraz na poważnie.
- No...- zaczęłam, patrząc w stół- No... był taki... kochany?
- Jakież wyznanie.
- Cicho bądź. Em... teraz pewnie zaczniesz się śmiać... był przystojny.
Blondyn najpierw wybałuszył oczy tak, że wyglądał bardzo komicznie a potem zaniósł się głośnym śmiechem. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem i zajęłam się bawieniem włosami do czasu, aż Draco przestanie się śmiać. Przez dwie minuty nic tego nie zapowiadało, więc warknęłam poirytowana:
- Zamkniesz się w końcu czy mam to zrobić sama?
Draco otarł łzę w kącika prawego oka, po czym powiedział rozbawiony:
- Okej, już już. Ale to było TAKIE śmieszne... Ron przystojny... Kurczę, ale niezły żart! Zaraz.- jego mina spoważniała- Powiedziałaś, że widziałaś w Ronie to co widziałaś we mnie. Czyli... jestem przystojny?
Westchnełam. Nigdy nie byłam jakimś asem w wyznawaniu uczuć wprost. Wolałam, żeby ta druga osoba odwaliła za mnie tą ''robotę''. Teraz niestety już nie wymigam się od tego. Muszę temu sprostać. Zdołałam jednak wykrztusić krótkie ''Ehe''. Nieco rozczarowujące, prawda?
- Tylko tyle?- prychnął
- Wrrr, jesteś przystojny, spokojnie! - krzyknęłam poirytowana
- A jak bardzo?
- Bardzo bardzo, nie bój się.
- A niby czego mam się bać?
- Że ktoś inny mi się spodoba.
- Aha. No to dobrze. Chodź, musimy się zbierać do tego kina.
Kiwnęłam głową i ucałowałam go w policzek.Wyszłam na górę i zaszyłam się w szafie, przymierzając różne ubrania. Długo nie mogłam się zdecydować, ale po długim czasie byłam już gotowa. O dziwo, Draco nie walił do drzwi, żebym się pospieszyła, chyba przyzwyczaił się do mojego okupywania szafy. Nałożyłam jedynie lekki makijaż, bo nie chciałam nakładać tony tapety na siebie. Założyłam miętową bluzkę, jeansy, skórzaną kurtkę, brązowe botki i kopertówkę.
Zeszłam na dół i czekałam na blondyna. Nie musiałam długo tego robić, bo po chwili przyszedł ubrany tak samo jak podczas naszej ostatniej rozmowy.
- Serio? Musiałaś się ubrać w coś zupełnie innego?- spytał
- No wiesz... to wyjście do kina. Muszę ładnie wyglądać przy takim przystojniaku jak ty- mrugnęłam do niego
- Hahah, jasne, chodź bo się spóźnimy- wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodu
Jak się spodziewacie, Draco był bardzo podniecony. Co chwilę wydawał okrzyki zachwytu, z ciekawością rozglądał się po sali. Gdy seans się skończył buzia mu się nie zamykała. Co chwilę wypytywał mnie jak mugole puszczają takie filmy, co to jest 3D i tak dalej. Z anielską cierpliwością wszystko po kolei mu tłumaczyłam tak, by coś z tego zrozumiał. Mogę założyć się o moje ulubione książki, że nadal nic nie rozumie. Gdy wróciłam do domu czekały na mnie i Ślizgona dwa listy. pierwszy był od Ginny. Doskonale wiedziałam, co w nim jest. Blondyn poprosił mnie, bym go przeczytała na głos. Brzmiał on tak:
Hermiona!
Jezu, nie wiem co napisać. Ręce trzęsą mi się z nerwów. Hermiona, wyobrażasz sobie, że on... Matko, muszę to wykrzyczeć, dosłownie wykrzyczeć:
HARRY MI SIĘ OŚWIADCZYŁ! RETY! JA NIE MOGE W TO UWIERZYĆ! MIONA, JA SIĘ TAK STRASZNIE CIESZĘ! TAK WŁAŚNIE ZAREAGOWAŁ NA NOWINKĘ O CIĄŻY! JEJU JEJU JEJU JEJU! Tak strasznie się cieszę!
Ginny<3
- Wow, nie sądziłem, że można aż tak bardzo się ekscytować perspektywą ślubu.- powiedział Draco
- Ja też. Dosyć krótki ten list jak na Ginny.
- A jaki ma być? Przecież jest normalnej długości, spodziewałaś się eseju?
- Widocznie nie znasz Ginny... Ma ona to do siebie, że kiedy czymś bardzo się ekscytuje to potrafi napisać coś lub mówić o tym bardzo długo. Aż za długo. Ten list jest od twojego ojca, Draco- machnęłam mu przed oczami drugim listem z czerwoną pieczęcią. Był nieco dłuższy niż Ginny:
Drogi Draco!
Sam nie wiem co myśleć o tych porwaniach. Ministerstwo zachodzi o głowę, jak znaleźć sprawcę zaginięć. Brali na przesłuchania wszystkich w ministerstwie, dosłownie wszystkich. Nawet mnie. Byłem w okręgu podejrzanych, ale gdy zaczęli mnie wypytywać, przestałem nim być. Dam Ci jedną, bardzo ważną radę: Uważaj na siebie. Nie ufaj osobom podejrzanie zachowującym się w Twoim otoczeniu. Gdy zauważysz coś dziwnego, poinformuj mnie. Natychmiast. Posłuchaj, może wpadłbyś do mnie z Hermioną na... hm, jak to ująć? Obiad? Tak, tak to można określić. Spotkajmy się dokładnie za miesiąc u mnie. Czekam na Ciebie, synu
Tata
- Jeśli nawet twój tata nie wie, kto za tym stoi i o co może w tym chodzić, to ja już totalnie nie wiem.- mruknęłam posępnie, siadając na fotel.
- Ja też- przytaknął mi cicho Draco
Reszta tygodnia zleciała nam bardzo szybko. Po dwóch leniwych tygodniach zdecydowaliśmy się udać do banku. Wiecie, różne formalności związane z przeprowadzką, mnóstwo uściśniętych rąk, podpisów. Miałam już tego dosyć, więc gdy otrzymałam telefon od Mii, byłam szybciej spakowana niż Draco. Nie twierdzę tutaj, że źle mi było u rodziców, nie nie nie. Po prostu chciałam wreszcie się usamodzielnić. Być całkowicie dorosła. Jak moi przyjaciele. Gdy stanęliśmy przed drzwiami naszego domu, serce waliło mi jak oszalałe. Nie rozumiem czemu. Takie to troszkę bez sensu. To tylko nowy dom, nic poza tym. Uspokój się, głupie serce. No uspokój się!
- Uspokój się do cholery!- wyrwało mi się na głos. Draco ze szczerym zdziwieniem popatrzył na mnie.
- Przecież jestem spokojny- powiedział nieco urażony
- Nie, to nie było do ciebie- sprostowałam sytuację. Wyciągnęłam kluczyk i włożyłam go do zamka.
- Razem?- spytałam blondyna
- Razem- odparł, kładąc swoją dłoń na mojej.
*
Tadam tadam tadam. Oto część pierwsza rozdziału 19! Druga część prawdopodobnie pojawi się w przyszłym tygodniu w niedzielę ( tj.20.04.)
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał, choć troszeczkę ;)
- Że mamy stukniętych przyjaciół. Wyobrażasz sobie, że Harry chce poruszyć temat ślubu z Ginny? Nawet te zaręczyny były lekko przesadzone, przecież oni mają DOPIERO siedemnaście lat.
- Ginny się ucieszy. Jest w ciąży.
- No no no - zacmokał Draco- zaczyna się robić ciekawie.
Byliśmy już w drodze powrotnej do domu. Patrzyłam przez szybę na przechodzących po ulicy ludzi, sklepy z odzieżą, banki i inne. Dopiero po chwili mruknęłam posępnie:
- Boję się tylko o reakcję Harry'ego.
- Nie bój nic, Potter nie jest taki, żeby zostawić dziewczynę z którą ma dziecko na pastwę losu. Najwyżej co to zemdleje.
- Draco!
- No co? Mówiłyście o czymś szczególnym?
Opowiedziałam mu o nowej pracy Luny.
- Szkoda że nie mogłem zobaczyć tych zdjęć- Fretka była wyraźnie zawiedziona
- Było na co popatrzeć, wierz mi. Może poproszę ją żeby przysłała specjalnie dla ciebie te zdjęcia, ok?
- Pasuje. Możesz mi powiedzieć jedną rzecz?
- Hm?
- Kiedy masz zamiar zaczynać załatwiać z wprowadzeniem do naszego nowego domku?
- Am..- zamyśliłam się. Szczerze mówiąc, nie zawracałam sobie głowy tą sprawą, a powinnam.- Który dzień dziś jest?
- Wtorek. Jutro kino, czyli środa.
-Stawiam na czwartek.
- A tak w ogóle- co robicie, żeby dostać dom?
- Głównie to przesiadujemy w bankach, wiesz, musimy zameldować się w domu i te sprawy.
- A długo to potrwa?
- Na miłość boską nie wiem! Może dwa dni.. ewentualnie tydzień.
Draco jęknął.
- Aż tydzień?
- Taa.. jakoś to przetrwamy.
Zajechaliśmy do garażu. Otwierając drzwi do domu w moje nozdrza uderzył zapach mojego ulubionego dania- lasagne'i. Przystanęłam na krótką chwilę i wdychałam w nos jak najwięcej tego wspaniałego zapachu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę krzątającą się tu i tam po pokoju. Tata spokojnie siedział z nosem w ''Proroku Codziennym''.
- Wow, tato, nie wiedziałam, że lubisz czytać gazety czarodziejów- powiedziałam, siadając przy stole na przeciwko niego.
- No tak wiele ciekawych rzeczy się u was dzieje- stwierdził i odłożył gazetę na bok, przecierając sobie oczy. Draco pochwycił Proroka i począł go przeglądać.
- Hm... znowu zaginięcia. To już na serio robi się niebezpieczne. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, ze Ministerstwo bagatelizuje sprawę. Jak oni moga wmawiać ludziom, że są całkowicie bezpieczni? - prychnął pogardliwie
- A nie jesteśmy?- spytał niepewnie tata
- Chyba jednak nie- mrukęłam posępnie
- Musimy dowiedzieć się więcej- powiedział Draco
- Co masz zamiar zrobić?- spytałam go
- Napisać list, naturalnie.
- A mianowicie do kogo?
- Jak to do kogo? Do moich rodziców! Przecież mój ojciec pracuje z Ministerstwie, czyż nie?- uśmiechnął się i wyszedł po schodach do naszego pokoju
- No rzeczywiście...- szepnęłam.
*
- Okej, sowa już jest w drodze. Tylko trzeba czekać na odpowiedź- oznajmił mi Draco wchodząc pod wieczór do naszego pokoju.- Co takiego czytasz? - spytał po chwili przyglądając się z zaciekawieniem książce.
- Och- odparłam patrząc na okładkę- ''Czarny Dom'' Stephena Kinga.
- Kto to Stephen King?
Gdyby Draco nie była czarodziejem czystej krwi, najzwyczajniej bym go wyśmiała ze względu na jego niewiedzę. Nawet idiota wie, kim jest pan King. Mam rację? Zamiast tego powiedziałam z uśmiechem:
- Taki bardzo popularny pisarz horrorów.
- Horrory- Fretka zamyśliła się na moment, po czym dodała: - Kiedyś byłem z rodzicami w teatrze dla czarodziei. Wystawiali sztukę, tez horror. Tydzień miałem koszmary. Powiedziałem sobie wtedy: do końca życia ZERO horrorów i czegokolwiek z nimi powiązanych.
Parsknęłam śmiechem.
- Moje biedactwo ma do dziś koszmary?
Kiwnął głową.
- Ojej, no to przytul się do mnie, żeby się nie bałeś.
- Mogę?
- Pff, jeszcze się pytasz?
Draco położył mi się na kolanach. Patrzyłam w jego stalowoszare oczy i pomyślałam, że jestem największą szczęściarą na świecie, że trafił mi się taki chłopak. Zasnął po dziesięciu minutach. Po krótkim czasie mnie też ogarnął sen.
*
Obudził mnie ból w karku. Krzywołap musnął mnie swoim puszystym ogonem po nosie. Draco nadal smacznie spał mi na kolanach. Nie chciałam go budzić, więc jakoś udało mi się wygramolić z fotela i pójść wziąć prysznic. Włożyłam jeansy, kremowy T-shirt oraz trampki i zeszłam na dół. Musiało być wcześnie, bo w kuchni panowała całkowita cisza. W milczeniu przygotowałam sobie kanapkę i zaczęłam się zastanawiać, na którą mam zarezerwowany seans. Świetnie. Jestem takim sklerotykiem, że lepiej nie przyznawać się do tego.
Po długim wytężaniu mózgu doszłam do wniosku, że jedziemy do kina pod wieczór. Za ten czas na dól zeszli rodzice, przyszedł mi nowy egzemplarz ''Proroka'' i pokazał się Draco. Miał rozczochrane włosy na wszystkie strony świata i sprawiał wrażenie bardzo niewyspanego.
- Jak się spało? - spytałam, popijając kawę, którą zrobiła mi mama
- Nie najgorzej. Ale było troszkę niewygodnie. Co nowego u naszych?
- Nic szczególnego, pomijając fakt, że znowu ktoś zaginął.
- Sądzisz, że ma to związek ze śmierciożercami?- blondyn zniżył głos do szeptu
- Wszyscy zostali wyłapani- zbagatelizowałam sprawę
- Nie wszyscy- przypomniał mi Draco
- Chyba nie osądzasz własnego ojca o coś takiego? Przecież widzisz, że się zmienił!
- Mogła być to gra, nic poza tym.
- Ja już kompletnie nie wiem...
- Ale nie byłbym z tego powody zadowolony.
- Z jakiego?
- Że mój ojciec tylko udawał, że się zmienił. Według mnie to było troche naciągane.
- Nie przesadzaj. Nigdy nie mówiłeś mi o swoim dzieciństwie.
- Nie ma o czym gadać...- blondyn machnął lekceważąco ręką.
- Niby czemu?- zdziwiłam się. Jak można źle wspominac dzieciństwo? No dobra, można.
Rodzice chyba zauważyli, że chcemy być sami, więc pod byle pretekstem wyszli z kuchni. Dopiero teraz Draco zaczął mówić spokojnym głosem:
- Tata od dziecka uczył mnie, że szlamy, wilkołaki, Gryfoni i inni są gorsi. Tak naprawdę to lubiłem ciebie od samego początku, ale bałem się przyznać do tego komukolwiek. A już w szczególności ojcu. Więc siedziałem cicho. Udawałem, że cię nienawidzę i Pottera. Gdy tata dowiedział się, że Voldemort odrodził się na nowo był w siódmym niebie. Na dzień dobry oznajmił mi i mamie, że gdy tylko podrosnę wstąpię między szeregi śmierciożerców. Bardzo chciał, żeby byłem taki jak on. Mama zbytnio nie była za moim wkroczeniem do tej bandy, ale ojciec się uparł. No i skończyłem z tym przeklętym znakiem- pokazał Mroczny Znak na swoim lewym przedramieniu.
- Kiedy Potter uratował mi życie... zrozumiałem że muszę mieć własne zdanie. Nie mogę być uzależniony od ojca. Wtedy zacząłem robic wszystko po swojemu, jak mi się podobało. Dorosłem. W pewnym sensie.
- Możesz mi powiedzieć, co widziałeś w tej głupiej Pansy?- spytałam po dłuższej chwili milczenia
- Szczerze? Nic. W tym związku maczał palce oczywiście mój tatuś. Chciał, żebyśmy się pobrali, gdy przyjdzie na to czas. Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o tym, że mógłbym mieć z nią dzieci. Co jeśli odziedziczyłyby urodę po matce?
- Nie byłyby zbytnio urodziwe.
- No ale zostają jeszcze moje geny- Draco dumnie wypiął pierś. Parsknęłam śmiechem.
- Pozostawię to bez komentarza.
- A ty?
- Co ja?
- Co ty widziałaś w Ronie?
- Widziałam w nim to samo, co teraz widzę w tobie- powiedziałam rumieniąc się.
- A co widzisz we mnie?
- To, co ty widzisz we mnie.
- Haha, śmieszne.Ale teraz na poważnie.
- No...- zaczęłam, patrząc w stół- No... był taki... kochany?
- Jakież wyznanie.
- Cicho bądź. Em... teraz pewnie zaczniesz się śmiać... był przystojny.
Blondyn najpierw wybałuszył oczy tak, że wyglądał bardzo komicznie a potem zaniósł się głośnym śmiechem. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem i zajęłam się bawieniem włosami do czasu, aż Draco przestanie się śmiać. Przez dwie minuty nic tego nie zapowiadało, więc warknęłam poirytowana:
- Zamkniesz się w końcu czy mam to zrobić sama?
Draco otarł łzę w kącika prawego oka, po czym powiedział rozbawiony:
- Okej, już już. Ale to było TAKIE śmieszne... Ron przystojny... Kurczę, ale niezły żart! Zaraz.- jego mina spoważniała- Powiedziałaś, że widziałaś w Ronie to co widziałaś we mnie. Czyli... jestem przystojny?
Westchnełam. Nigdy nie byłam jakimś asem w wyznawaniu uczuć wprost. Wolałam, żeby ta druga osoba odwaliła za mnie tą ''robotę''. Teraz niestety już nie wymigam się od tego. Muszę temu sprostać. Zdołałam jednak wykrztusić krótkie ''Ehe''. Nieco rozczarowujące, prawda?
- Tylko tyle?- prychnął
- Wrrr, jesteś przystojny, spokojnie! - krzyknęłam poirytowana
- A jak bardzo?
- Bardzo bardzo, nie bój się.
- A niby czego mam się bać?
- Że ktoś inny mi się spodoba.
- Aha. No to dobrze. Chodź, musimy się zbierać do tego kina.
Kiwnęłam głową i ucałowałam go w policzek.Wyszłam na górę i zaszyłam się w szafie, przymierzając różne ubrania. Długo nie mogłam się zdecydować, ale po długim czasie byłam już gotowa. O dziwo, Draco nie walił do drzwi, żebym się pospieszyła, chyba przyzwyczaił się do mojego okupywania szafy. Nałożyłam jedynie lekki makijaż, bo nie chciałam nakładać tony tapety na siebie. Założyłam miętową bluzkę, jeansy, skórzaną kurtkę, brązowe botki i kopertówkę.
Zeszłam na dół i czekałam na blondyna. Nie musiałam długo tego robić, bo po chwili przyszedł ubrany tak samo jak podczas naszej ostatniej rozmowy.
- Serio? Musiałaś się ubrać w coś zupełnie innego?- spytał
- No wiesz... to wyjście do kina. Muszę ładnie wyglądać przy takim przystojniaku jak ty- mrugnęłam do niego
- Hahah, jasne, chodź bo się spóźnimy- wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodu
Jak się spodziewacie, Draco był bardzo podniecony. Co chwilę wydawał okrzyki zachwytu, z ciekawością rozglądał się po sali. Gdy seans się skończył buzia mu się nie zamykała. Co chwilę wypytywał mnie jak mugole puszczają takie filmy, co to jest 3D i tak dalej. Z anielską cierpliwością wszystko po kolei mu tłumaczyłam tak, by coś z tego zrozumiał. Mogę założyć się o moje ulubione książki, że nadal nic nie rozumie. Gdy wróciłam do domu czekały na mnie i Ślizgona dwa listy. pierwszy był od Ginny. Doskonale wiedziałam, co w nim jest. Blondyn poprosił mnie, bym go przeczytała na głos. Brzmiał on tak:
Hermiona!
Jezu, nie wiem co napisać. Ręce trzęsą mi się z nerwów. Hermiona, wyobrażasz sobie, że on... Matko, muszę to wykrzyczeć, dosłownie wykrzyczeć:
HARRY MI SIĘ OŚWIADCZYŁ! RETY! JA NIE MOGE W TO UWIERZYĆ! MIONA, JA SIĘ TAK STRASZNIE CIESZĘ! TAK WŁAŚNIE ZAREAGOWAŁ NA NOWINKĘ O CIĄŻY! JEJU JEJU JEJU JEJU! Tak strasznie się cieszę!
Ginny<3
- Wow, nie sądziłem, że można aż tak bardzo się ekscytować perspektywą ślubu.- powiedział Draco
- Ja też. Dosyć krótki ten list jak na Ginny.
- A jaki ma być? Przecież jest normalnej długości, spodziewałaś się eseju?
- Widocznie nie znasz Ginny... Ma ona to do siebie, że kiedy czymś bardzo się ekscytuje to potrafi napisać coś lub mówić o tym bardzo długo. Aż za długo. Ten list jest od twojego ojca, Draco- machnęłam mu przed oczami drugim listem z czerwoną pieczęcią. Był nieco dłuższy niż Ginny:
Drogi Draco!
Sam nie wiem co myśleć o tych porwaniach. Ministerstwo zachodzi o głowę, jak znaleźć sprawcę zaginięć. Brali na przesłuchania wszystkich w ministerstwie, dosłownie wszystkich. Nawet mnie. Byłem w okręgu podejrzanych, ale gdy zaczęli mnie wypytywać, przestałem nim być. Dam Ci jedną, bardzo ważną radę: Uważaj na siebie. Nie ufaj osobom podejrzanie zachowującym się w Twoim otoczeniu. Gdy zauważysz coś dziwnego, poinformuj mnie. Natychmiast. Posłuchaj, może wpadłbyś do mnie z Hermioną na... hm, jak to ująć? Obiad? Tak, tak to można określić. Spotkajmy się dokładnie za miesiąc u mnie. Czekam na Ciebie, synu
Tata
- Jeśli nawet twój tata nie wie, kto za tym stoi i o co może w tym chodzić, to ja już totalnie nie wiem.- mruknęłam posępnie, siadając na fotel.
- Ja też- przytaknął mi cicho Draco
Reszta tygodnia zleciała nam bardzo szybko. Po dwóch leniwych tygodniach zdecydowaliśmy się udać do banku. Wiecie, różne formalności związane z przeprowadzką, mnóstwo uściśniętych rąk, podpisów. Miałam już tego dosyć, więc gdy otrzymałam telefon od Mii, byłam szybciej spakowana niż Draco. Nie twierdzę tutaj, że źle mi było u rodziców, nie nie nie. Po prostu chciałam wreszcie się usamodzielnić. Być całkowicie dorosła. Jak moi przyjaciele. Gdy stanęliśmy przed drzwiami naszego domu, serce waliło mi jak oszalałe. Nie rozumiem czemu. Takie to troszkę bez sensu. To tylko nowy dom, nic poza tym. Uspokój się, głupie serce. No uspokój się!
- Uspokój się do cholery!- wyrwało mi się na głos. Draco ze szczerym zdziwieniem popatrzył na mnie.
- Przecież jestem spokojny- powiedział nieco urażony
- Nie, to nie było do ciebie- sprostowałam sytuację. Wyciągnęłam kluczyk i włożyłam go do zamka.
- Razem?- spytałam blondyna
- Razem- odparł, kładąc swoją dłoń na mojej.
*
Tadam tadam tadam. Oto część pierwsza rozdziału 19! Druga część prawdopodobnie pojawi się w przyszłym tygodniu w niedzielę ( tj.20.04.)
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał, choć troszeczkę ;)
wtorek, 18 marca 2014
Przepraszam :(((
Czekacie już miesiąc na nową notkę. Na swoją obronę mam jedno: testy szóstoklasisty, które rychło się zbliżają. Musze się uczyć, więc znacie moją obecną sytuację, bo zapewne znajdowała się w niej większość z was. Tak więc, jesli wena dopisze, nowa notka pokaże się po 1 kwietnia. Wiem, że jesteście bardzo rozczarowani, ale niestety tak wyszło ;((
niedziela, 23 lutego 2014
Rozdział 18
,, W co by się tu ubrać? Hm.. na sukienkę jest dziś za zimno, ta cholerna angielska pogoda.. Chyba jednak zdecyduję się na spodnie. Tak spodnie''
- Hermiona! Otwórz drzwi! Dostałem chyba jakiegoś sms-a! Na miłość boską! Siedzisz w naszej sypialni już od dwóch dni! Ile można się szykować na wyjście z przyjaciółką?!- Draco wrzeszczał za drzwiami. Phi! Nie otworzę mu! Muszę mieć spokój. Po godzinie grzebania w szafie zdecydowałam,że założę szare dżinsy, które kupiłam w poniedziałek w galerii handlowej, szary żakiet, top z motywem ''pajęczyny'' torebkę i szpilki pod tem sam kolor, co spodnie. Do tego dołączyłam biżuterię i voila! Jestem gotowa do wyjścia. Jedynie pozostało mi delikatnie musnąć wargi błyszczykiem, nałożyć troszkę pudru i wychodzę.
Otworzyłam drzwi i dumnie jak paw ruszyłam ku schodom po kluczyki do auta. Przed nimi stał Draco. Na mój widok wybałuszył oczy i powiedział, nie kryjąc podziwu:
- Hermiona.. Wow. Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki- pocałowałam go w policzek- A ty jak się ubierzesz?
- Tak, jak jestem teraz. Czyli zwykłe dżinsy, top i okulary. No i kurtka, naturalnie.
- Sądziłam, że będzie dziś ciepło. Miałam przygotowaną sukienkę, no ale pogoda pokrzyżowała moje plany na dziś co do ubioru.
- Dobra, chodźmy już do auta, mamy pół godziny czasu, a nie daj Bóg złapią nas korki to po nas.
- Tylko pół godziny?- zdziwiłam się
- To jest właśnie efekt twojego guzdrania - mruknął blondyn i zszedł po schodach na dół, a ja za nim.
Piętnaście minut później byliśmy już w połowie drogi na umówione miejsca. Draco miał się zobaczyć z Harrym w małej knajpce jakieś dwie przecznice ode mnie i Ginny. Razem z Fretką doszliśmy do wniosku, że zostawimy auto na parkingu przy galerii handlowej, niedaleko miejsca spotkania mojego i Rudej. Gdy przybyliśmy na miejsce, Draco dał mi kluczyki i powiedział:
- Zadzwonisz do mnie, kiedy skończycie rozmawiać?
- Jasne. Gdzie się spotkamy?
- Możemy jeszcze gdzieś sami pójść. Może do pobliskiego parku. Co ty na to?
- Chętnie. Widzimy się za..- spojrzałam na zegarek- pewien czas
- Cześć- blondyn pocałował mnie w czoło.
-Cześć
Poszłam pewnym krokiem w stronę kawiarenki, gdzie miałam zobaczyć się z Ginny. Draco ruszył w przeciwnym kierunku, po drugiej stronie ulicy. Minęłam mężczyznę grającego na gitarze. Jego muzyka mnie, krótko mówiąc, urzekła. Nie miałam serca po prostu go zignorować. Wygrzebałam z torebki dziesięc funtów i wrzuciłam pieniądze do czapki, gdzie zbierał napiwki. Ten popatrzył na mnie z wdzięcznością i powiedział:
- Nareszcie jakies pieniądze za granie na takiej pogodzie.
- Ślicznie grasz- pochwaliłam go
- Och, dzięki. Trzeba jakoś dorabiać.
- Może spróbujesz znaleźć pracę w jakiś kafejkach, gdzie będziesz mógł grywać? Masz talent! Nie zmarnuj go!
- Wiesz co ci powiem? Masz absolutną rację. Tak poza tym, mam na imię John.- mężczyzna wyciągnął do mnie rękę
- Hermiona- odwzajemniłam gest- Przepraszam, ale śpieszę się na spotkanie z przyjaciółką. Cześć
- Cześć. Ale czekaj!- zatrzymał mnie i podał mi karteczkę- masz tutaj mój numer, zadzwoń, jeśli będziesz miała czas. Do zobaczenia.
- Cześć.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę knajpki, gdzie miałam się zobaczyć z Ginny. Doskonale wiedziałam, że jestem spóźniona. Jak przeciąg wpadłam do budynku i wzrokiem poczęłam poszukiwać płomiennorudej głowy. Wreszcie ją dojrzałam. Siedziała zamyślona przy stoliku obok okna. Podeszłam do niej i przywitałam się:
- Hej! O czym tak myślisz?
- Gdzie się podziewasz- odparła Ginny. Nie była chyba zbyt zadowolona faktem, że się spóźniłam.
- Oj, no weeeeź- powiedziałam, siadając na krześle naprzeciwko niej- Nie spóźniłam się aż tak bardzo znowu.
Twarz Ginny nieco się rozchmurzyła.
- Może masz rację.
- Co się stało?
- Otóż- Ginny wygodnie usadowiła się w krześle- Ja i Harry planujemy ślub.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Ślub? Teraz? No ja rozumiem, że się kochają i tak dalej, ale akurat teraz ? Nie za wcześnie?
- Teraz?- spytałam- Czy ty wiesz, ile macie lat? Dopiero skończyliście szkołę!
- Mówisz jak moja mama- mruknęła posępnie Ginny- Rodzice Harry'ego też wzięli ślub bardzo wcześnie.
- Ale nie tak wcześnie jak wy!- krzyknęłam. Niektóre osoby będące w knajpce obejrzały się za siebie, kto tak wrzeszczy.
- Zamknij się, drzesz się jak opętana- skarciła mnie Ruda- To co ja mam zrobić?
- Troszkę poczekać, aż się ustatkujecie i będziecie na to gotowi?
- My jesteśmy na to gotowi!- obruszyła się Ginny
- No dobra, pomijając ten fakt.
- Harry zaczął się rozmyślać. Twierdził tak jak ty, że powinnismy znaleźć pracę, kupić dom.
- I co w związku z tym? Ginny, wyciągasz mnie tu i mówisz, że masz dylemat: Hm, brać ślub z Harrym, czy też nie? To nie ma najmniejszego sensu. Skoro Harry twierdzi jak ja, to co mam tu do powiedzenia?
- Chciałam zobaczyć, jakie masz zdanie na ten temat- uśmiechnęła się Ginny
Ręce mi opadły.
- Czyli kiedy według was mamy wziąć ten ślub?- spytała
- Minimum za rok.
- Za rok?!
- A coś ty myślała? Za dwa miesiące?
- No nie.. ale to tak strasznie długo!
- Lub w momencie, kiedy będziecie mieli jak zarabiac na życie.
- O, to już co innego. Tak z innej beczki. Luna napisała do mnie list.
- I co w nim było?
- Mówiła, że postanowiła zostac projektantką mody i fotografem w jednym.
- Uau!
- Właśnie. Dołączyła do tego listu zdjęcia, które zrobiła kiedykolwiek w swoim życiu. I powiem ci, że są świetne.
- Możesz mi je pokazać?
- Jasne!- Ginny wyjęła ze swojej torebki grubą kopertę
- Aż tak ich dużo?
- Bardzo. Zrobiła je w jeden dzień. Musiała stworzyc swój własny plik zdjęć, żeby przyjęli ją do Proroka Codziennego.
- Znalazła pracę w Proroku?
- Yhym. Chcesz je zobaczyć?
- Jeszcze się pytasz! Pokazuj!
- Jest prawie identyczna jak suknia ślubna Fleur!- wykrzyknęłam
- Tak. Luna mówiła, że strasznie jej się podobała. Przypadkiem zobaczyła ją w salonie sukni ślubnych i musiała zrobić jej zdjęcie. Cała Luna
- Czy miała jakiś modeli? Studio czy coś?- spytałam
- Fotki robiła ''w terenie''. Prosiła jakieś osoby na ulicy o zrobienie zdjęcia i zapewniała ich, że twarz nie będzie ujawniona. Mugole są strasznie dziwni. Na tym zdjęciu, jakbyś nie zauważyła, jest Neville i Luna.
-Super! Ej, Neville ma podobny sweter do mojego!
- Bo dostałaś go kiedyś pod choinkę od niego, debilko. Sklerozę masz czy co?
- Gdzie to robiła?
- Mówiłam ci, że są też tu zdjęcia, które cyknęła w całym swoim zyciu. To jest... dobra, mniejsza, ale zrobiła je podczas jednej z podróży.
- Ma kota?
- Neville ma. Postanowił przygarnąć jakąś kociałkę ze schroniska. Kocurek. Wabi się Lou.
- Luna ma diamenty!
- Taa. Koło diamentów leżało.
- Jej pierwsze ciasto.
- Wygląda smacznie. Mogła mi przysłać kawałek.
- A mi przysłała, a tobie nie, HA HA HA!
- Jej pokój.
- Całkiem fajny, tylko książek za mało.
- Hermiona..
- Jaka śliczna!- zachwyciłam się
- Wiem.
- Wiesz, musiało być jakieś ruchome zdjęcie.
- Nie dziwię się. Dla czarodziei to nowość, nieruchome zdjęcia.
- Szkoda, że zrobiła tylko jedno zdjęcie.
- Czemu nie więcej?
- Hermiona, to Luna. Luna Lovegood. Lubi być czasem leniwa. Mówiła mi, że po prostu było za dużo roboty z ruchomymi zdjęciami.
- Wielkie rzeczy. Tylko pięć minut roboty!
- Jej to wytłumacz, nie mi.
- Super są te zdjęcia! - zachwyciłam się
- Wiem, nie sądziłam, że Luna lubi fotografować.- stwierdziła Ginny
- Ja też. A co z twoją książką?
- Jaką książką? - spytała tępo Ruda
- Ginny- westchnęłam- skończ. Książką, którą pisałaś. Lub piszesz.
- Aaaa, TA książka. Otóż, skończyłam ją wczoraj wieczorem.
- Kiedy masz zamiar ją wysłać do jakiegoś wydawnictwa?
- Hm...- zamyśliła się Ginny
- Och, czyli mam rozumieć, że w ogóle nie chcesz jej wydawać?
Ginny zarumieniła się lekko i spuściła głowę na dół. Tak myślałam. Wstydzi się!
- Ruda..- westchnęłam ciężko- Czy ty się wstydzisz, że ktoś wyśmieje twoją robotę?
Panna Weasley kiwnęła głową.
- Jezu. Aleś ty nieśmiała. Postanowimy sobie jedno: napiszesz do jakiegoś wydawnictwa z prośbą, żeby wydali twoją książkę. JASNE?
- Jasne.
- Ty mnie dobijasz. Jesteś śmieszna. WSTYDZIĆ SIĘ? Nie, to jakaś paranoja..
- Hermiona- powiedziała Ginny tonem, który nie zwiastuje niczego dobrego- Ja.. Ja nie powiedziałam ci prawdy co do ślubu.
- Nie? - zdziwiłam się- Więc jaka jest prawda i główny powód naszego spotkania?
- Bo wiesz.. Ja.. Chyba jestem w ciąży. No może nie chyba, ale to raczej pewne.
Minęłam minuta, zanim dotarł do mnie sens tych słów. Ginny w ciąży?
- Po co tak idiotycznie kłamałaś?- spytałam
- Bo.. sama nie wiem- powiedziała rozbrajająco Ginny
- Harry wie?
- Jeszcze nie... Chciałam kłamać, żeby nie wyszło na jaw, że jestem w ciąży. Chciałam wziąć jak najszybciej ślub. Wiesz,żeby zatuszować sprawę. Rozumiesz?
- Nieco..- taki człowiek jak ja nigdy nie zrozumie toku myślenia Ginny, ale tego jej nie powiedziałam - Kiedy masz zamiar mu to powiedzieć?
- Jutro.. Ale co jeśli on mnie zostawi?- jęknęła Ruda
- To mu skopię tyłek- odparłam i przytuliłam się do niej.
- Dzięki, Miona. Jesteś kochana.
- Po co Harry chciał spotkać się z Draco?
- Męskie sprawy. Nie mieszajmy się w to. Opowiadaj, co u ciebie.
- Ja i Draco chcemy razem zamieszkać. Poza tym, nic ciekawego.
- Zaproś mnie i Harry'ego, gdy się wprowadzicie.
- Hm, za ten czas to możesz zdążyć urodzić.
- Ha ha ha. Śmieszne. Jak czuje się twoja mama?
- Całkiem nieźle. Tylko tyle? Wiadomo, czy będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Nie muszę się dowiedzieć, kiedy ma wizytę u lekarza.
Reszta rozmowy zeszła nam na chichotaniu i plotkach. Lecz przez cały ten czas nie mogłam przestać myśleć o Ginny i jej nienarodzonemu dziecku. Co jeśli Harry rzeczywiście ją zostawi? Nie, przecież Potter taki nie jest. A może nie znam go tak dobrze, jak mi się wydaje? Odpada, wychowałam się razem z nim. Gdy się rozstawałysmy, przytuliłam mocno przyjaciółkę i szepnęłam jej do ucha:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Napisz mi ze szczegółami, jak Harry zareagował.
Ginny kiwnęła głową i ruszyła ulica w przeciwnym kierunku do mojego. Rozglądałam się za Draconem, ale nigdzie go nie było. Doszłam do parkingu. Fretka już na mnie czekała przy aucie. Podbiegłam na tyle szybko, ile pozwalały mi szpilki i ucałowałam go w policzek, mówiąc:
- Długo na mnie czekałeś?
- Przed chwilą tu przyszedłem.
- Mamy dużo do analizowania?
- Dużo. Wierz mi.
**
Zabijcie mnie. Macie do tego prawo. Składam sobie postanowienia, ze notki będa czesciej, a piszę rozdzaiły raz na miesiąc.. A to wszystko przez głupią szkołę i moje problemy :/// Wszelkie niedociągnięcia jakie zauważyliście i rady zamieszczajcie w komentarzu, przydadzą mi się :)
- Hermiona! Otwórz drzwi! Dostałem chyba jakiegoś sms-a! Na miłość boską! Siedzisz w naszej sypialni już od dwóch dni! Ile można się szykować na wyjście z przyjaciółką?!- Draco wrzeszczał za drzwiami. Phi! Nie otworzę mu! Muszę mieć spokój. Po godzinie grzebania w szafie zdecydowałam,że założę szare dżinsy, które kupiłam w poniedziałek w galerii handlowej, szary żakiet, top z motywem ''pajęczyny'' torebkę i szpilki pod tem sam kolor, co spodnie. Do tego dołączyłam biżuterię i voila! Jestem gotowa do wyjścia. Jedynie pozostało mi delikatnie musnąć wargi błyszczykiem, nałożyć troszkę pudru i wychodzę.
Otworzyłam drzwi i dumnie jak paw ruszyłam ku schodom po kluczyki do auta. Przed nimi stał Draco. Na mój widok wybałuszył oczy i powiedział, nie kryjąc podziwu:
- Hermiona.. Wow. Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki- pocałowałam go w policzek- A ty jak się ubierzesz?
- Tak, jak jestem teraz. Czyli zwykłe dżinsy, top i okulary. No i kurtka, naturalnie.
- Sądziłam, że będzie dziś ciepło. Miałam przygotowaną sukienkę, no ale pogoda pokrzyżowała moje plany na dziś co do ubioru.
- Dobra, chodźmy już do auta, mamy pół godziny czasu, a nie daj Bóg złapią nas korki to po nas.
- Tylko pół godziny?- zdziwiłam się
- To jest właśnie efekt twojego guzdrania - mruknął blondyn i zszedł po schodach na dół, a ja za nim.
Piętnaście minut później byliśmy już w połowie drogi na umówione miejsca. Draco miał się zobaczyć z Harrym w małej knajpce jakieś dwie przecznice ode mnie i Ginny. Razem z Fretką doszliśmy do wniosku, że zostawimy auto na parkingu przy galerii handlowej, niedaleko miejsca spotkania mojego i Rudej. Gdy przybyliśmy na miejsce, Draco dał mi kluczyki i powiedział:
- Zadzwonisz do mnie, kiedy skończycie rozmawiać?
- Jasne. Gdzie się spotkamy?
- Możemy jeszcze gdzieś sami pójść. Może do pobliskiego parku. Co ty na to?
- Chętnie. Widzimy się za..- spojrzałam na zegarek- pewien czas
- Cześć- blondyn pocałował mnie w czoło.
-Cześć
Poszłam pewnym krokiem w stronę kawiarenki, gdzie miałam zobaczyć się z Ginny. Draco ruszył w przeciwnym kierunku, po drugiej stronie ulicy. Minęłam mężczyznę grającego na gitarze. Jego muzyka mnie, krótko mówiąc, urzekła. Nie miałam serca po prostu go zignorować. Wygrzebałam z torebki dziesięc funtów i wrzuciłam pieniądze do czapki, gdzie zbierał napiwki. Ten popatrzył na mnie z wdzięcznością i powiedział:
- Nareszcie jakies pieniądze za granie na takiej pogodzie.
- Ślicznie grasz- pochwaliłam go
- Och, dzięki. Trzeba jakoś dorabiać.
- Może spróbujesz znaleźć pracę w jakiś kafejkach, gdzie będziesz mógł grywać? Masz talent! Nie zmarnuj go!
- Wiesz co ci powiem? Masz absolutną rację. Tak poza tym, mam na imię John.- mężczyzna wyciągnął do mnie rękę
- Hermiona- odwzajemniłam gest- Przepraszam, ale śpieszę się na spotkanie z przyjaciółką. Cześć
- Cześć. Ale czekaj!- zatrzymał mnie i podał mi karteczkę- masz tutaj mój numer, zadzwoń, jeśli będziesz miała czas. Do zobaczenia.
- Cześć.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę knajpki, gdzie miałam się zobaczyć z Ginny. Doskonale wiedziałam, że jestem spóźniona. Jak przeciąg wpadłam do budynku i wzrokiem poczęłam poszukiwać płomiennorudej głowy. Wreszcie ją dojrzałam. Siedziała zamyślona przy stoliku obok okna. Podeszłam do niej i przywitałam się:
- Hej! O czym tak myślisz?
- Gdzie się podziewasz- odparła Ginny. Nie była chyba zbyt zadowolona faktem, że się spóźniłam.
- Oj, no weeeeź- powiedziałam, siadając na krześle naprzeciwko niej- Nie spóźniłam się aż tak bardzo znowu.
Twarz Ginny nieco się rozchmurzyła.
- Może masz rację.
- Co się stało?
- Otóż- Ginny wygodnie usadowiła się w krześle- Ja i Harry planujemy ślub.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Ślub? Teraz? No ja rozumiem, że się kochają i tak dalej, ale akurat teraz ? Nie za wcześnie?
- Teraz?- spytałam- Czy ty wiesz, ile macie lat? Dopiero skończyliście szkołę!
- Mówisz jak moja mama- mruknęła posępnie Ginny- Rodzice Harry'ego też wzięli ślub bardzo wcześnie.
- Ale nie tak wcześnie jak wy!- krzyknęłam. Niektóre osoby będące w knajpce obejrzały się za siebie, kto tak wrzeszczy.
- Zamknij się, drzesz się jak opętana- skarciła mnie Ruda- To co ja mam zrobić?
- Troszkę poczekać, aż się ustatkujecie i będziecie na to gotowi?
- My jesteśmy na to gotowi!- obruszyła się Ginny
- No dobra, pomijając ten fakt.
- Harry zaczął się rozmyślać. Twierdził tak jak ty, że powinnismy znaleźć pracę, kupić dom.
- I co w związku z tym? Ginny, wyciągasz mnie tu i mówisz, że masz dylemat: Hm, brać ślub z Harrym, czy też nie? To nie ma najmniejszego sensu. Skoro Harry twierdzi jak ja, to co mam tu do powiedzenia?
- Chciałam zobaczyć, jakie masz zdanie na ten temat- uśmiechnęła się Ginny
Ręce mi opadły.
- Czyli kiedy według was mamy wziąć ten ślub?- spytała
- Minimum za rok.
- Za rok?!
- A coś ty myślała? Za dwa miesiące?
- No nie.. ale to tak strasznie długo!
- Lub w momencie, kiedy będziecie mieli jak zarabiac na życie.
- O, to już co innego. Tak z innej beczki. Luna napisała do mnie list.
- I co w nim było?
- Mówiła, że postanowiła zostac projektantką mody i fotografem w jednym.
- Uau!
- Właśnie. Dołączyła do tego listu zdjęcia, które zrobiła kiedykolwiek w swoim życiu. I powiem ci, że są świetne.
- Możesz mi je pokazać?
- Jasne!- Ginny wyjęła ze swojej torebki grubą kopertę
- Aż tak ich dużo?
- Bardzo. Zrobiła je w jeden dzień. Musiała stworzyc swój własny plik zdjęć, żeby przyjęli ją do Proroka Codziennego.
- Znalazła pracę w Proroku?
- Yhym. Chcesz je zobaczyć?
- Jeszcze się pytasz! Pokazuj!
- Jest prawie identyczna jak suknia ślubna Fleur!- wykrzyknęłam
- Tak. Luna mówiła, że strasznie jej się podobała. Przypadkiem zobaczyła ją w salonie sukni ślubnych i musiała zrobić jej zdjęcie. Cała Luna
- Czy miała jakiś modeli? Studio czy coś?- spytałam
- Fotki robiła ''w terenie''. Prosiła jakieś osoby na ulicy o zrobienie zdjęcia i zapewniała ich, że twarz nie będzie ujawniona. Mugole są strasznie dziwni. Na tym zdjęciu, jakbyś nie zauważyła, jest Neville i Luna.
-Super! Ej, Neville ma podobny sweter do mojego!
- Bo dostałaś go kiedyś pod choinkę od niego, debilko. Sklerozę masz czy co?
- Gdzie to robiła?
- Mówiłam ci, że są też tu zdjęcia, które cyknęła w całym swoim zyciu. To jest... dobra, mniejsza, ale zrobiła je podczas jednej z podróży.
- Ma kota?
- Neville ma. Postanowił przygarnąć jakąś kociałkę ze schroniska. Kocurek. Wabi się Lou.
- Luna ma diamenty!
- Taa. Koło diamentów leżało.
- Jej pierwsze ciasto.
- Wygląda smacznie. Mogła mi przysłać kawałek.
- A mi przysłała, a tobie nie, HA HA HA!
- Jej pokój.
- Całkiem fajny, tylko książek za mało.
- Hermiona..
- Jaka śliczna!- zachwyciłam się
- Wiem.
- Wiesz, musiało być jakieś ruchome zdjęcie.
- Nie dziwię się. Dla czarodziei to nowość, nieruchome zdjęcia.
- Szkoda, że zrobiła tylko jedno zdjęcie.
- Czemu nie więcej?
- Hermiona, to Luna. Luna Lovegood. Lubi być czasem leniwa. Mówiła mi, że po prostu było za dużo roboty z ruchomymi zdjęciami.
- Wielkie rzeczy. Tylko pięć minut roboty!
- Jej to wytłumacz, nie mi.
- Super są te zdjęcia! - zachwyciłam się
- Wiem, nie sądziłam, że Luna lubi fotografować.- stwierdziła Ginny
- Ja też. A co z twoją książką?
- Jaką książką? - spytała tępo Ruda
- Ginny- westchnęłam- skończ. Książką, którą pisałaś. Lub piszesz.
- Aaaa, TA książka. Otóż, skończyłam ją wczoraj wieczorem.
- Kiedy masz zamiar ją wysłać do jakiegoś wydawnictwa?
- Hm...- zamyśliła się Ginny
- Och, czyli mam rozumieć, że w ogóle nie chcesz jej wydawać?
Ginny zarumieniła się lekko i spuściła głowę na dół. Tak myślałam. Wstydzi się!
- Ruda..- westchnęłam ciężko- Czy ty się wstydzisz, że ktoś wyśmieje twoją robotę?
Panna Weasley kiwnęła głową.
- Jezu. Aleś ty nieśmiała. Postanowimy sobie jedno: napiszesz do jakiegoś wydawnictwa z prośbą, żeby wydali twoją książkę. JASNE?
- Jasne.
- Ty mnie dobijasz. Jesteś śmieszna. WSTYDZIĆ SIĘ? Nie, to jakaś paranoja..
- Hermiona- powiedziała Ginny tonem, który nie zwiastuje niczego dobrego- Ja.. Ja nie powiedziałam ci prawdy co do ślubu.
- Nie? - zdziwiłam się- Więc jaka jest prawda i główny powód naszego spotkania?
- Bo wiesz.. Ja.. Chyba jestem w ciąży. No może nie chyba, ale to raczej pewne.
Minęłam minuta, zanim dotarł do mnie sens tych słów. Ginny w ciąży?
- Po co tak idiotycznie kłamałaś?- spytałam
- Bo.. sama nie wiem- powiedziała rozbrajająco Ginny
- Harry wie?
- Jeszcze nie... Chciałam kłamać, żeby nie wyszło na jaw, że jestem w ciąży. Chciałam wziąć jak najszybciej ślub. Wiesz,żeby zatuszować sprawę. Rozumiesz?
- Nieco..- taki człowiek jak ja nigdy nie zrozumie toku myślenia Ginny, ale tego jej nie powiedziałam - Kiedy masz zamiar mu to powiedzieć?
- Jutro.. Ale co jeśli on mnie zostawi?- jęknęła Ruda
- To mu skopię tyłek- odparłam i przytuliłam się do niej.
- Dzięki, Miona. Jesteś kochana.
- Po co Harry chciał spotkać się z Draco?
- Męskie sprawy. Nie mieszajmy się w to. Opowiadaj, co u ciebie.
- Ja i Draco chcemy razem zamieszkać. Poza tym, nic ciekawego.
- Zaproś mnie i Harry'ego, gdy się wprowadzicie.
- Hm, za ten czas to możesz zdążyć urodzić.
- Ha ha ha. Śmieszne. Jak czuje się twoja mama?
- Całkiem nieźle. Tylko tyle? Wiadomo, czy będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Nie muszę się dowiedzieć, kiedy ma wizytę u lekarza.
Reszta rozmowy zeszła nam na chichotaniu i plotkach. Lecz przez cały ten czas nie mogłam przestać myśleć o Ginny i jej nienarodzonemu dziecku. Co jeśli Harry rzeczywiście ją zostawi? Nie, przecież Potter taki nie jest. A może nie znam go tak dobrze, jak mi się wydaje? Odpada, wychowałam się razem z nim. Gdy się rozstawałysmy, przytuliłam mocno przyjaciółkę i szepnęłam jej do ucha:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Napisz mi ze szczegółami, jak Harry zareagował.
Ginny kiwnęła głową i ruszyła ulica w przeciwnym kierunku do mojego. Rozglądałam się za Draconem, ale nigdzie go nie było. Doszłam do parkingu. Fretka już na mnie czekała przy aucie. Podbiegłam na tyle szybko, ile pozwalały mi szpilki i ucałowałam go w policzek, mówiąc:
- Długo na mnie czekałeś?
- Przed chwilą tu przyszedłem.
- Mamy dużo do analizowania?
- Dużo. Wierz mi.
**
Zabijcie mnie. Macie do tego prawo. Składam sobie postanowienia, ze notki będa czesciej, a piszę rozdzaiły raz na miesiąc.. A to wszystko przez głupią szkołę i moje problemy :/// Wszelkie niedociągnięcia jakie zauważyliście i rady zamieszczajcie w komentarzu, przydadzą mi się :)
wtorek, 21 stycznia 2014
Rozdział 17
Gdy się obudziłam, byłam otulona ciepłym kocykiem i wgonie ułożona na długości sofy. Jak ten Draco dobry, pomyślałam. Zerknęłam na zegraek. Było już po dziesiątej. Wygramilołam się z kanapy i udałam sie do łazienki, gdzie wzięłam ożeźwiający prysznic. Włożyłam na sibebie sukienkę, baletki i naszyjnik od Draco.
Wchodząc do kuchni Draco coś pichcił przy blacie. Odwrócił sie w moją stronę i wcisnął mi przed nos talerz ze stertą kanapek.
-Masz, jedz, bo marnie wyglądasz- uśmiechnął sie łobuziersko. Spojrzałam na jego talerz. W przeciwieństwie do mojego nie był on zawalony stertą kanapek. Od razu wygłosiłam swój sprzeciw.
- To NIESPRAWIEDLIWE!- krzyknęłam- Mam więcej od ciebie, chcesz mnie utuczyć i żebym była gruba? Ja tego w życiu nie zjem, tego jest ZA DUŻO!
-Nie narzekaj, jedz. Musisz mieć enegię na cały dzień!- ofuknął mnie i zaczął jeść pierwszą kanapkę, cały czas patrząc na mnie. Poddałam się. Westchnęłam cicho i usiadłam na przeciwko Draco biorąc do ręki swój posiłek.
Śniadanie jedliśmy niemiłosiernie długo. Fretka dopilnowała, bym zjadła wszystko co było na moim talerzu. Jeszcze z jakieś dwie godziny czułam, że mój żołądek jest na skraju wielkiej eksplozji. Gdy siedziałam na balkonie czytając książkę mojej mamy, przybył do mnie wielki puchacz z kolejnym numerem ''Proroka Codziennego''. Wtedy przypomniało mi się, że wczoraj przez list Rona na śmierć zapomniałam zajrzeć do gazety czarodziejów. Zapłaciłam sowie parę knutów a ta, jak na złość, uszczpnęła mnie w palec. Jeśli jeszcze raz dostanie mi się od jakiejkolwiek sowy, przysięgam, coś temu pierzastemu zwierzakowi zrobię.
Na okładce widniał wielki napis głoszący: KOLEJNE MORDERSTWA I ZAGINIĘCIA. CZY MAMY SIĘ BAĆ? str. 15-16
Otworzyłam gazetę na podanej stronie. Zaczęłam czytać:
Kolejne morderstwa i zaginięcia czarodziejów!
Od dłuższego czasu Ministerstwo Magii notuje coraz więcej zgłoszeń o zaginięciu czarodziei. Zaczęło się to kilka miesięcy temu, kiedy pisaliśmy o tajemniczym zniknięciu pięcioosobowej rodziny mugoli, która została znaleziona niedaleko domu jednego z naszych czytelników. Wszyscy byli martwi. Ministerstwo Magii podejrzewa byłych popleczników Sami- Wiecie- Kogo, czyli śmierciożerców, którzy do dnia dzisiejszego są na wolności. Wczoraj dostaliśmy informację z ministerstwa o zaginięciu Melanie Wolf, barmanki w pubie ''Pod Trzema Miotłami''. Dziś Ministerstwo Magii zanotowało morderstwo kolejnej rodziny, tym razem czarodziejów. ''Wszyscy zostali trafieni zaklęciem Avada Kedavra'' oznajmił nam jeden z aurorów badających zaistniałą sytuację. Pytamy teraz Ministra Magii: Czy mamy się bać? ''Nie ma takiej potrzeby, ale należy zachować czujność. Ciagle szukamy pani Melanie, miejmy nadzieję, że się odnajdzie'' odpowiada nam Kingsley Shacklebolt.
Odłożyłam w zamyśleniu gazetę. Pamiętam,kiedy Harry mówił nam o zaginięciu pięcioosobowej rodziny mugoli. Rety, coś się zaczyna dziać. I wtedy coś mnie zainteresowało. Zeszłam na dół gdzie był w tej chwili Draco.
- Draco!- krzyknęłam- Chodź, pokażę ci coś!
-Co się stało?- spytał, wychodząc z salonu
- Masz- podałam mu gazetę- Przeczytaj artykuł na piętnastej stronie.
Draco popatrzył na mnie i otworzył Proroka na podanej przeze mnie stronie. Gdy skończył czytać, w całkowitym milczeniu odłożył gazetę i powiedział cicho:
- Nie podoba mi się to.
- Ani mi
- Sądzisz, że jest w to wmieszany mój ojciec?- spytał Draco i w jego głosie dało się wyczuć panikę
- Niee, raczej nie. Przecież widzisz, że się zmienił. Ja mam do ciebie jedno pytanie.
- Słucham.
- Jak udało ci się umyć ręce od tego, że byłeś śmierciożercą?
- Och... To było dosyć trudne. Musiałem udowodnić, że nie popełniłem rzadnego morderstwa , nikogo nie torturowałem, byłem w szeregach śmierciożerców tylko dlatego, że mój ojciec tak chciał. Wiesz, to byłaby hańba dla niego, że jego pierworodny i jedyny syn nie jest tym, kim on jest, skoro ma taką możliwość. Pomogła mi trochę mama, wiesz, mówiła, że nigdy nikogo bym nie skrzywdził, sra la la la.
- Miałeś szczęście- powiedziałam
- Taak, ma się tego farta. Zaraz, która godzina?- spytał Draco rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu zegara
- Dochodzi pierwsza- odparłam, patrząc na swój zegarek na ręce- Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham, Księżniczko.
- Możemy pójść do kina?- zrobiłam słodką minkę
- Kina? A co to takiego?- blondyn nie ukrywał zdziwienia
Ręce mi opadły.
- Och, no wiesz, to taki.. em.. duży telewizor, gdzie ludzie gromadzą się w takiej sali, żeby obejrzeć film.
- A nie mogą tego zrobić w domu?
- Nie, ponieważ w kinie są filmy, które są najnowsze i nie można ich obejrzeć w telewizji. Rozumiesz?
- Nieco. Wiesz, co puszczają w tym tygodniu?
- Przyszłym tygodniu?- nie ukrywałam rozczarowania
- Hermiona, dziś jest sobota. Jutro niedziela. We wtorek jesteśmy umówieni z przyjaciółmi. Poniedziałek, środa, czwartek i cały następny weekend mamy wolny. Co ty na to?
- Poniedziałek odpada, bo wtedy jest najwięcej ludzi i ciężko o rezerwację. Piątek też. Środa.. Proponuję środę.
- Okej, mi to odpowiada. Teraz czas na pytanie za 100 punktów: Na jaki film jedziemy?
- Zobaczymy, co grają w środę. Ale ostatnio do kin wszedł film Hobbit. Jest on na podstawie powieści angielskiego pisarza J.R.R.Tolkiena. Opowiada ona o wyprawie trzynastu krasnoludów na górę Erebor..- buzia mi się nie zamykała.
Idealny dowód na to, żeby nie wspominać przy mnie o dziełach Mistrza, bo się nakręcam i nie mogę zamknąć jadaczki.
- Hermiona, dobrze, dobrze, cieszę się z Twojej jakże szerokiej wiedzy o tym całym Hobbicie. Możemy na niego pojechać.
- O! To świetnie!- ucałowałam go w policzek i podbiegłam do telefonu.
Dziesięć minut później bilety były już dla nas obu zarezerwowane.
- Już zarezerwowane!- krzyknęłam do Draco który znów gdzieś zniknął
- To świetnie!- odkrzyknął z łazienki- Hermiona, jest za piętnaście, musimy iść na stację!
- Okej, już idę po torebkę!
Weszłam do holu, ubrałam kurtkę, zabrałam torebkę i kluczyki. Otworzyłam drzwi a za mną już szedł Draco. Wskoczyłam do auta, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Silnik zaczął pracować. Wyjechałam z podwórka . Jakieś dziesięc minut później byliśmy już na stacji. Ukradkiem przeszliśmy barierę między peronem 9 a 10. Rozejrzałam się dookoła za rodzicami. Stali przy ścianie ze swoim bagażem. Mama napotkała mój wzrok. Usmiechnęła się na mój widok i próbowała wziąść walizkę, lecz mój tata rozszyfrował jej zamiary i sprzątnął jej sprzed nosa bagaż. Mama popatrzyła na niego wzrokiem pełnym mordu i ruszyła ze swoją torebką w moją i Draco stronę.
- Cześć, mamo!- przywitałam ją i uścisnęłam mocno.
- Cześć, skarbie.
- Jak wam się spodobał Hogwart?- spytał Draco z uśmiechem
-Jest świetny!- zawołał tata- Niesamowity! Chciałby jeszcze raz tam pojechać. Mieliście szczęście, że tam mieszkaliście. Takie miejsce na naukę mi się podoba!
- Chodźcie do samochodu, w domu nam opowiecie resztę- powiedziałam do rodziców i pokierowałam ich w stronę auta. Gdy każdy był wygodnie usadowiony w pojeździe, wyjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę domu.
*
- Ten Hogwart był super, najbardziej mi się podobały te schody, gdy razem z tatą szliśmy przez nie, one nagle zaczęły się ruszać.. o mało nie dostałam zawału,tak się wystraszyłam.. Musieliscie mieć w Hogwarcie fajnie, jak wam się udawało nie spóźnić na lekcję przez te schody?- mama trajkotała tak już od dłuższego czasu, a ja, Draco i tata tylko przytakiwaliśmy jej głowami. Wreszcie po godzinie jakże rozległej wypowiedzi mojej mamy zasnęła w fotelu. Tata wyniósł ją do ich sypialni. Mogliśmy już spokojnie porozmawiać.
- Nie przejmuj się, gdy była w ciąży z tobą, też jej się jadaczka się nie zamykała- mruknął do mnie tata
- Tak? Ale nieważne. Posłuchaj. Ja i Draco.. chcemy razem zamieszkać.
- Chcecie zamieszkać razem, powiadasz? Wiecie, że to bardzo odważna decyzja?
- Odważna?- wtrącił się Draco- Czemu odważna?
- Bo zazwyczaj młodzi ludzie nie chcą ze sobą mieszkać.
- O, tego nie wiedziałam. No ale mniejsza. Jest sprawa..
- Wiedziałem. Chcecie pieniędzy? To się da załatwić. Bo wiesz, Mionka, ja i mama założyliśmy konto dla ciebie. Odkładaliśmy tam pieniądze, całkiem spore sumki. Wiedzieliśmy, że będziesz kiedyś chciała mieszkac na swoim, więc dlatego to zrobiliśmy. Miesiąc temu sprawdzałem w banku, ile masz tam kasy. Muszę przyznać, że od dnia twoich urodzin aż do dziś uzbierała się tam porządna sumka, w sam raz na kupno solidnego domu czy też mieszkania.
- Dlaczego mi o tym nie mówiliście?- zapytałam z goryczą w głosie
- To miała być forma niespodzianki- odparł z usmiechem tata.- No, jestem strasznie zmęczony, a jest już dosyć późno. Idę się położyć razem z mamą. Mam nadzieję, że nie będzie chrapać...
Zachichotałam cicho
- Dobranoc, tato.
- Dobranoc, moi drodzy.
Gdy tata wyszedł na górę, Draco przytulił mnie i powiedział:
- Fajnie mieć takiego starego, jak twój ojciec. Taki.. troskliwy o twoją przyszłość. My chyba też powinniśmy iść się położyć.
- Masz rację. Jutro obmyślę, w czym będę iść na spotkanie z Ginny. Jak sądzisz, lepiej ubrać dżinsy, czy raczej sukienkę?
- Kobiety..- mruknął Draco
***
Hej! Chciałabym wam podziękować, że wbiliście mi 10.000 wyświetleń <3 Bez was ten blog byłby niczym. Mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba ;* Do nastepnego rozdziału!
Wchodząc do kuchni Draco coś pichcił przy blacie. Odwrócił sie w moją stronę i wcisnął mi przed nos talerz ze stertą kanapek.
-Masz, jedz, bo marnie wyglądasz- uśmiechnął sie łobuziersko. Spojrzałam na jego talerz. W przeciwieństwie do mojego nie był on zawalony stertą kanapek. Od razu wygłosiłam swój sprzeciw.
- To NIESPRAWIEDLIWE!- krzyknęłam- Mam więcej od ciebie, chcesz mnie utuczyć i żebym była gruba? Ja tego w życiu nie zjem, tego jest ZA DUŻO!
-Nie narzekaj, jedz. Musisz mieć enegię na cały dzień!- ofuknął mnie i zaczął jeść pierwszą kanapkę, cały czas patrząc na mnie. Poddałam się. Westchnęłam cicho i usiadłam na przeciwko Draco biorąc do ręki swój posiłek.
Śniadanie jedliśmy niemiłosiernie długo. Fretka dopilnowała, bym zjadła wszystko co było na moim talerzu. Jeszcze z jakieś dwie godziny czułam, że mój żołądek jest na skraju wielkiej eksplozji. Gdy siedziałam na balkonie czytając książkę mojej mamy, przybył do mnie wielki puchacz z kolejnym numerem ''Proroka Codziennego''. Wtedy przypomniało mi się, że wczoraj przez list Rona na śmierć zapomniałam zajrzeć do gazety czarodziejów. Zapłaciłam sowie parę knutów a ta, jak na złość, uszczpnęła mnie w palec. Jeśli jeszcze raz dostanie mi się od jakiejkolwiek sowy, przysięgam, coś temu pierzastemu zwierzakowi zrobię.
Na okładce widniał wielki napis głoszący: KOLEJNE MORDERSTWA I ZAGINIĘCIA. CZY MAMY SIĘ BAĆ? str. 15-16
Otworzyłam gazetę na podanej stronie. Zaczęłam czytać:
Kolejne morderstwa i zaginięcia czarodziejów!
Od dłuższego czasu Ministerstwo Magii notuje coraz więcej zgłoszeń o zaginięciu czarodziei. Zaczęło się to kilka miesięcy temu, kiedy pisaliśmy o tajemniczym zniknięciu pięcioosobowej rodziny mugoli, która została znaleziona niedaleko domu jednego z naszych czytelników. Wszyscy byli martwi. Ministerstwo Magii podejrzewa byłych popleczników Sami- Wiecie- Kogo, czyli śmierciożerców, którzy do dnia dzisiejszego są na wolności. Wczoraj dostaliśmy informację z ministerstwa o zaginięciu Melanie Wolf, barmanki w pubie ''Pod Trzema Miotłami''. Dziś Ministerstwo Magii zanotowało morderstwo kolejnej rodziny, tym razem czarodziejów. ''Wszyscy zostali trafieni zaklęciem Avada Kedavra'' oznajmił nam jeden z aurorów badających zaistniałą sytuację. Pytamy teraz Ministra Magii: Czy mamy się bać? ''Nie ma takiej potrzeby, ale należy zachować czujność. Ciagle szukamy pani Melanie, miejmy nadzieję, że się odnajdzie'' odpowiada nam Kingsley Shacklebolt.
Odłożyłam w zamyśleniu gazetę. Pamiętam,kiedy Harry mówił nam o zaginięciu pięcioosobowej rodziny mugoli. Rety, coś się zaczyna dziać. I wtedy coś mnie zainteresowało. Zeszłam na dół gdzie był w tej chwili Draco.
- Draco!- krzyknęłam- Chodź, pokażę ci coś!
-Co się stało?- spytał, wychodząc z salonu
- Masz- podałam mu gazetę- Przeczytaj artykuł na piętnastej stronie.
Draco popatrzył na mnie i otworzył Proroka na podanej przeze mnie stronie. Gdy skończył czytać, w całkowitym milczeniu odłożył gazetę i powiedział cicho:
- Nie podoba mi się to.
- Ani mi
- Sądzisz, że jest w to wmieszany mój ojciec?- spytał Draco i w jego głosie dało się wyczuć panikę
- Niee, raczej nie. Przecież widzisz, że się zmienił. Ja mam do ciebie jedno pytanie.
- Słucham.
- Jak udało ci się umyć ręce od tego, że byłeś śmierciożercą?
- Och... To było dosyć trudne. Musiałem udowodnić, że nie popełniłem rzadnego morderstwa , nikogo nie torturowałem, byłem w szeregach śmierciożerców tylko dlatego, że mój ojciec tak chciał. Wiesz, to byłaby hańba dla niego, że jego pierworodny i jedyny syn nie jest tym, kim on jest, skoro ma taką możliwość. Pomogła mi trochę mama, wiesz, mówiła, że nigdy nikogo bym nie skrzywdził, sra la la la.
- Miałeś szczęście- powiedziałam
- Taak, ma się tego farta. Zaraz, która godzina?- spytał Draco rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu zegara
- Dochodzi pierwsza- odparłam, patrząc na swój zegarek na ręce- Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham, Księżniczko.
- Możemy pójść do kina?- zrobiłam słodką minkę
- Kina? A co to takiego?- blondyn nie ukrywał zdziwienia
Ręce mi opadły.
- Och, no wiesz, to taki.. em.. duży telewizor, gdzie ludzie gromadzą się w takiej sali, żeby obejrzeć film.
- A nie mogą tego zrobić w domu?
- Nie, ponieważ w kinie są filmy, które są najnowsze i nie można ich obejrzeć w telewizji. Rozumiesz?
- Nieco. Wiesz, co puszczają w tym tygodniu?
- Przyszłym tygodniu?- nie ukrywałam rozczarowania
- Hermiona, dziś jest sobota. Jutro niedziela. We wtorek jesteśmy umówieni z przyjaciółmi. Poniedziałek, środa, czwartek i cały następny weekend mamy wolny. Co ty na to?
- Poniedziałek odpada, bo wtedy jest najwięcej ludzi i ciężko o rezerwację. Piątek też. Środa.. Proponuję środę.
- Okej, mi to odpowiada. Teraz czas na pytanie za 100 punktów: Na jaki film jedziemy?
- Zobaczymy, co grają w środę. Ale ostatnio do kin wszedł film Hobbit. Jest on na podstawie powieści angielskiego pisarza J.R.R.Tolkiena. Opowiada ona o wyprawie trzynastu krasnoludów na górę Erebor..- buzia mi się nie zamykała.
Idealny dowód na to, żeby nie wspominać przy mnie o dziełach Mistrza, bo się nakręcam i nie mogę zamknąć jadaczki.
- Hermiona, dobrze, dobrze, cieszę się z Twojej jakże szerokiej wiedzy o tym całym Hobbicie. Możemy na niego pojechać.
- O! To świetnie!- ucałowałam go w policzek i podbiegłam do telefonu.
Dziesięć minut później bilety były już dla nas obu zarezerwowane.
- Już zarezerwowane!- krzyknęłam do Draco który znów gdzieś zniknął
- To świetnie!- odkrzyknął z łazienki- Hermiona, jest za piętnaście, musimy iść na stację!
- Okej, już idę po torebkę!
Weszłam do holu, ubrałam kurtkę, zabrałam torebkę i kluczyki. Otworzyłam drzwi a za mną już szedł Draco. Wskoczyłam do auta, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Silnik zaczął pracować. Wyjechałam z podwórka . Jakieś dziesięc minut później byliśmy już na stacji. Ukradkiem przeszliśmy barierę między peronem 9 a 10. Rozejrzałam się dookoła za rodzicami. Stali przy ścianie ze swoim bagażem. Mama napotkała mój wzrok. Usmiechnęła się na mój widok i próbowała wziąść walizkę, lecz mój tata rozszyfrował jej zamiary i sprzątnął jej sprzed nosa bagaż. Mama popatrzyła na niego wzrokiem pełnym mordu i ruszyła ze swoją torebką w moją i Draco stronę.
- Cześć, mamo!- przywitałam ją i uścisnęłam mocno.
- Cześć, skarbie.
- Jak wam się spodobał Hogwart?- spytał Draco z uśmiechem
-Jest świetny!- zawołał tata- Niesamowity! Chciałby jeszcze raz tam pojechać. Mieliście szczęście, że tam mieszkaliście. Takie miejsce na naukę mi się podoba!
- Chodźcie do samochodu, w domu nam opowiecie resztę- powiedziałam do rodziców i pokierowałam ich w stronę auta. Gdy każdy był wygodnie usadowiony w pojeździe, wyjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę domu.
*
- Ten Hogwart był super, najbardziej mi się podobały te schody, gdy razem z tatą szliśmy przez nie, one nagle zaczęły się ruszać.. o mało nie dostałam zawału,tak się wystraszyłam.. Musieliscie mieć w Hogwarcie fajnie, jak wam się udawało nie spóźnić na lekcję przez te schody?- mama trajkotała tak już od dłuższego czasu, a ja, Draco i tata tylko przytakiwaliśmy jej głowami. Wreszcie po godzinie jakże rozległej wypowiedzi mojej mamy zasnęła w fotelu. Tata wyniósł ją do ich sypialni. Mogliśmy już spokojnie porozmawiać.
- Nie przejmuj się, gdy była w ciąży z tobą, też jej się jadaczka się nie zamykała- mruknął do mnie tata
- Tak? Ale nieważne. Posłuchaj. Ja i Draco.. chcemy razem zamieszkać.
- Chcecie zamieszkać razem, powiadasz? Wiecie, że to bardzo odważna decyzja?
- Odważna?- wtrącił się Draco- Czemu odważna?
- Bo zazwyczaj młodzi ludzie nie chcą ze sobą mieszkać.
- O, tego nie wiedziałam. No ale mniejsza. Jest sprawa..
- Wiedziałem. Chcecie pieniędzy? To się da załatwić. Bo wiesz, Mionka, ja i mama założyliśmy konto dla ciebie. Odkładaliśmy tam pieniądze, całkiem spore sumki. Wiedzieliśmy, że będziesz kiedyś chciała mieszkac na swoim, więc dlatego to zrobiliśmy. Miesiąc temu sprawdzałem w banku, ile masz tam kasy. Muszę przyznać, że od dnia twoich urodzin aż do dziś uzbierała się tam porządna sumka, w sam raz na kupno solidnego domu czy też mieszkania.
- Dlaczego mi o tym nie mówiliście?- zapytałam z goryczą w głosie
- To miała być forma niespodzianki- odparł z usmiechem tata.- No, jestem strasznie zmęczony, a jest już dosyć późno. Idę się położyć razem z mamą. Mam nadzieję, że nie będzie chrapać...
Zachichotałam cicho
- Dobranoc, tato.
- Dobranoc, moi drodzy.
Gdy tata wyszedł na górę, Draco przytulił mnie i powiedział:
- Fajnie mieć takiego starego, jak twój ojciec. Taki.. troskliwy o twoją przyszłość. My chyba też powinniśmy iść się położyć.
- Masz rację. Jutro obmyślę, w czym będę iść na spotkanie z Ginny. Jak sądzisz, lepiej ubrać dżinsy, czy raczej sukienkę?
- Kobiety..- mruknął Draco
***
Hej! Chciałabym wam podziękować, że wbiliście mi 10.000 wyświetleń <3 Bez was ten blog byłby niczym. Mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba ;* Do nastepnego rozdziału!
niedziela, 15 grudnia 2013
Rozdział 16
Nadszedł dzień zobaczenia naszego przyszłego mieszkanka. Ale zaraz.. Skąd wiem, że to będzie nasze przyszłe mieszkanie? Przecież może nam się totalnie nie spodobać! Ale nieważne. Więc.. na czym skończyłam? Ach tak tak, już wiem. Otóż, jak zwykle umyłam się, umalowałam. Włożyłam granatowe spodnie, bluzkę w paski, balerinki w odcieniu skóry, listonoszkę pod kolor spodni i biżuterię.
Gdy zeszłam na dół do kuchni, Draco już tam był i stał przy kuchence. Na sobie miał fartuch mojej mamy. Bardzo śmiesznie wyglądał. Cichutko usiadłam przy stole i czekałam, zanim się zorientuje, że nie jest sam w pomieszczeniu. W kuchni rozchodził się przyjemny zapach.
Siedziałam cichutko i uważnie przyglądałam się Draconowi. Trwałam tak z dziesięć minut,zanim Draco nałożył na dwa talerze przygotowane przez niego jedzenie i odwrócił się by je dać na stół. Gdy mnie zobaczył, wytrzeszczył oczy i powiedział zaszokowany:
-Hermiona! Myślałem, że śpisz.
-Ale wstała. Weź zdejmij ten fartuch bo wyglądasz w nim jak idiota.- Draco ściągnął fartuch mojej mamy- Cóż tam takiego p upichciłeś?- zapytała po chwili spoglądając na dwa głębokie talerze w rękach Fretki.
-O.To.-powiedział Draco przyglądając się posiłkom- to jest... zupa.
-Zupa? A jaka?
-Eee... zobaczyłem kartkę z przepisem na zupkę z grzankami, więc sobie pomyślałem, że zrobię ją nam na śniadanie, a przy okazji,. sprawię tobie miłą niespodziankę.-odparł blondyn podając talerze na stole i zasiadając przy nim.
-Łyżki- powiedział po chwili, widząc, że nie mamy przy sobie sztućców. Gdy wrócił, zaczęliśmy jeść. Śniadanie odbyło się w milczeniu, a gdy skończyliśmy jeść, wstałam od stołu biorąc talerze i sztućce. Przechodząc obok Dracona, ucałowałam go w policzek i szepnęłam mu do ucha
-Dziękuję, kochanie.
Pozmywałam i orzekłam, że musimy się zbierać. Draco przytaknął na tę propozycję, po czym ruszył do holu po nasze kurtki. Pomógł mi założyć swoją własną kurtkę i wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz. Przy furtce chwyciliśmy się za ręce i deportowaliśmy się pod Walt Street.
Przed moimi oczyma stanął wielki budynek o bordowym kolorze. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Poszliśmy pod drzwi mieszkania, którego adres był zapisany w ogłoszeniu.Zadzwoniliśmy. Draco bardzo fascynował się windę, którą wyjechaliśmy na piętro. Wreszcie drzwi otworzyły się. Stanęła mi przed oczami niska, o wrednym wyrazie twarzy kobieta. Miała czarne jak noc włosy i bardzo mocny makijarz. Na jej palcu błyszczał pierścionek z wielkim brylantem, który w słońcu mnie lekko oślepił.
- O, to ty jesteś Hermiona Granger?- zapytała radośnie
-Tak, to ja, a to mój chłopak, Draco Malfoy-przedstawiłam Fretkę
-Wejdźcie, pewnie chcecie obejrzeć mieszkanie-powiedziała do mnie i zanim zdąrzyliśmy z Draco coś odpowiedzieć, zostastaliśmy wepchnięci znienacka do holu mieszkania. Ściany były pomalowane z jasnobrązowo, co w porównaniu ze świecami palącymi się na stoliku z wazonikiem kwiatów dawało bardzo przytulny nastrój. Stoliczek znajdował się po lewej stronie holu a nad nim wisiał piękny obraz przedstawiający krajobraz Szkocji, który był kolosalnie podobny do miejsca, gdzie leży Hogwart. Po prawej stronie znajdował się półka na buty i kurtki. Przeszliśmy dalej. Prawdopodobnie znajdowaliśmy się w salonie, bo była tam wielka biała sofa, telewizor i czarne pianino.
-Po lewej stronie jest wejście do kuchni i jadalni, po prawej do sypialni, łazienki i pokoju dla dziecka- oznajmiła mi właścicielka mieszkania- Zostawiam was samych-mrugnęła do mnie i gdzieś zniknęła.
Spojrzałan na Dracona. Podobnie jak ja, był oczarowany mieszkaniem.
W całkowitym milczeniu udaliśmy się we własne strony. Ja poszłam na prawą stronę mieszkania, blondyn na lewą. Otworzyłam ostrożnie drzwi. Weszłam do średniej wielkości sypialni, która od razu podbiła moje serce. Łóżko było ogromne. I wygodne. Nie byłabym sobą, gdyby nie położyłabym się na tym łóżku. Oczywiście zatuszowałam wszystkie możliwe ślady mówiące, że ktoś na nim leżał. W kącie pokoju znajdował się fotel a obok niego stolik z lampką nocną. Po lewej stronie fotelu stała półka z książkami.
Przy drzwiach znajdowała sie czarna komoda, która świetnie współgrała z kolorami ścian, bo były one białe. Lubię, gdy w pokoju jest jasno. Weszłam do następnego pomieszczenia. Była nim łazienka. Cóż tu dużo mówić- jak to łazieinka, miała prysznic, lustro i inne nezbędne rzeczy, które się znajdują w takich pomieszczeniach.
Przeszłam dalej. Znajdowałam się teraz w pokoju dla dziecka. Na wprost od drzwi było łóżeczko a obok niego szafla. Po lewej stronie stał kufer z zabawkami. Podeszłam do komody, na której był miś. Wzięłam go do ręki i uśmiechnęłam się do siebie. Czułam w sercu, że to jest moje miejsce, gdzie będę szczęśliwa z Draco. Może kiedyś będę tutaj zaglądała bardzo często, bo będę musiała pobawić się z własnym dzieckiem lub przewinąc mu pieluchę. Odłożyłam misia na swoje moiejsce i wyszłam z pomieszczenia. Znów byłam w salonie. Po chwili przyszedł Draco. Miał błysk w oczach, co oznaczało, że jest bardzo podniecony
-Hermiona, kochanie, koniecznie musisz zobaczyć kuchnię i jadalnie. Są genialne.
- Tak samo jak ty łazienkę, sypailnię i pokój dla dziecka.
Oprowadzilismy się nawzajem po pomieszczeniu w których nie byliśmy.Kuchnia i jadalnie zostału utrzymane w stylu śródziemnomorskim.Gdy pokazałam Draconowi pokoik dla dziecka, blondyn objął mnie i spytał:
-Bierzemy?
Bez chwili wahania odparłam:
-Oczywiście.
*
-Czyli mam rozumieć, że chcecie kupić to mieszkanie?- zapytała nas Mia siadając w fotelu w salonie podając mi i Draco herbatę.
- Tak- odparłam
- Kiedy zamierzacie zacząć załatwiać z wszelakimi formularzami?- zapytała właścicielka
- Am..- zaczęłam i spojrzałam na Draco
- Chyba możemy wszystko zaczynać w przyszłym tygodniu- dokończył na mnie Malfoy
- Świetnie- uśmiechnęła się Mia
- Czy będziemy musieli wprowadzić się z własnymi meblami?- tym razem to ja zapytałam
- Nie- odparła mi kobieta- Nie mieszkam tu juz od jakiegoś roku. Wpadam tu tylko po to, by postrzątać i popodlewać kwiatki. Dopiero dwa miesiące temu ja i mój narzeczony zdecydowaliśmy się by je sprzedać- rozglądnęła się po pokoju i spytała:
- Na pewno chcecie je kupić?
- Oczywiście!- odparliśmy chórem- Dlaczego nie chcielibyśmy go kupić?-zapytałam
- Wielu było chętnych na to mieszkanie- powiedziała smutno Mia- Ale po kilku dniach rezygnowali.
- Dlaczego?- zapytał mój ukochany
- Ponieważ twierdzili, że jest ono brzydkie i niewarte tych pięniędzy, za które chcę je sprzedać, lub że tutaj straszy.
- Straszy?- powtórzyłam- Bzdura! Przecież duchy NIE ISTNIEJĄ!
Taa. Jasne. Gdy tylko wprowadzę się do tego mieszkania, wywrócę go do góry nogami, dopóki nie znajdę gdzieś bogina. Już ja się nim zajmę.
- Wiem, że nie istnieją. Widać, że jesteście młodzi, więc dam wam z racji tego zniżkę.
- O ile?-- zapytał Draco zanim zdąrzyłam go kopnąć pod stolikiem do kawy.
- O połowę- z uśmiechem odparła Mia
Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę, zanim razem z Malfoyem wstałam i oznajmiłam, że musimy się zbierać do domu. Tam czekał na nas list od mamy i Ginny . Otworzyłam pierwsze list mamy. Brzmiał tak:
Mionka, jutro o 15:30 wrócimy na KIngs Cross pociągiem Londyn- Hogwart.Czy możesz nas odebrać?
Mama
Drugi list, czyli Ginny był krótki i zwięzły, taki jak mamy:
Hermiona, nie uwieżysz. Ron napisał! Dostałam list w Norze, gdy wróciłam z domu Harry'ego i jego rodziców. Jeśli będziesz chciała, to przyślę Ci jego list. Może umówimy się na spotkanie? Jeśli jesteś za tym, odpisz. Ja proponuję małą, nową londyńską kawiarenkę o 16, we wtorek, czyli pojutrze, bo wiem, że libisz zapominać takie błahe rzeczy ;)
Ginny
Zajęło mi trochę czasu, zanim zrozumiałam sens terści listu mojej przyjaciółki. Jak ona mogła myśleć, że nie będę chciała czytać listu Rona wysłanego do niej! Muszę wiedzieć, co on tam napisał! Bez wachania odpisałam, żeby przesłała mi list. Dodałam w nim także, że zgadzam się co do spotkania. To był idealny moment na przekazanie jej wiadomości o zamiarze kupna domu i chęci zamieszkania razem z Draco. Już wiedziałam, jak na to zareaguje Ruda. Byłam w salonie i oglądałam telewizję gdy coś zastukało do okna. Bez namysłu podeszłam i otworzyłam okno. Przede mną stała rozradowana mała płomykówka. Od razu rozpoznałam w niej Świnkę. Za nią zerkał na mnie duży puchacz. W dziobie trzymał najnowszy numer ''Proroka Codziennego'' Odebrałam od niego gazetę i zapłaciłam mu. Gdy odleciał, wzięłam list od Świnki. Ta dziobnęła mnie w palec. Za mocno. Z palca pociekła krew. Spojrzałam na płomykówkę morderczym wzrokiem, a ta zahukała radośnie i odleciała, zadowolona z wykonanej roboty. Rozerwała kopertke i usadowiłam się wygodnie w fotelu, by przeczytać to:
Ginny!
Nie martw się o mnie. Jestem daleko z tąd i nie mam zamiaru wracać. Ale chcę Ci tylko powiedzieć, że mam się świetnie i zyje mi się dużo lepiej jak z wami. Zapamiętaj, że już nigdy nie wrócę. Rozumiesz? NIGDY. Mieszkam teraz w słonecznej Grecji i znalazłem sobie fajną laskę. Podsyłam Ci tu trochę zdjęć wnętrza mojego domu i jaki mam w środku krajobraz.
Całusy
Ron
Zgotowało się we mnie. Pod wpływem wściekłości podarłam list i cisnęłam nim z całej siły w ogień. Jak mógł napisac iednej Ginny coś tak podłego?! ''... żyje mi się tu dużo lepiej, niż z wami...'' Co on sobie wyobraża?
Do pokoju wszedł Draco. Od razu poczuł, że jestem zła, więc podszedł do mnie i spytał z czułością w głosie:
- Mionka, co się stało?
Opowiedziałam mu o liście Rona. Zmarszczył czoło, co oznaczało, że nie jest zbyt zachwycony tą wiadomością.
- Pokazując zdjęcia swojego głupiego domu,pisząc biednej Ginny, że żyje mu się lepiej niż z nimi, wyraził swój czysty debilizm. Nie pomyślał przypadkiem, jak ona się poczuje?
- Cały czas się nad tym zastanawiam. Umówiłam się z nią na małe spotkanie we wtorek.
- A ja umówiłem się za to z Harrym we wtorek.
- Mam niejasne przeczucie, że oni chcą się nam z czegoś zwieżyć.
- Może się pokłócili?
- Nie! Oni się nigdy nie kłócą. Zresztą, przecież sam widzisz. Nigdy nie doszło między nimi do sprzeczki.
- A może Ginny nieoczekiwanie zaszła w ciążę, powiedziała to Harremu i biedak nie wie co teraz zrobić?
- Chryste, ty i te twoje pomysły. Zrób mi lody z bita śmietaną i sosem truskawkowym.
- Zamówienie przyjęte!
Usadowiłam się wygodnie w fotelu i czekałam, aż Draco przyniesie mój ulubiony deser. Ostatnio wzięło go na gotowanie, więc sobie pomyślałam sobie, żeby przetestować jego zdolności kulinarne. Tylko moja mama i ja umiemy zrobić ten deser tak, by był pyszny. Można sobie pomyśleć, że to tylko jakieś lody z bitą śmietaną i sosem truskawkowym, ale haczyk jest taki, że nikt nie wie, jakie lody i jaka bita śmietana oraz jaki sos truskawkowy w połączeniu daje niezeimski efekt.
Po pięciu minutach przyszedł i z tryumfalną miną podał mi deser. Dokładnie przejrzałam lody. Na oko wszystko było w porządku. Ciekawe jak było ze smakiem. Wzięłam kęs. Lody śmietankowe. Mądre dziecko, wie, jakie lubię lody. Kolejny kęs. Bita śmietana i lody smietankowe. Kolejny punkt. Ktos tu mnie dobrze zna. Trzeci kęs. Sos truskawkowy dodać bita śmietana dodać lody śmietankowe daje odpowiedni efekt. Po pięciu minutach kufelek, w którym był owy deser, został opróżniony.
- Jak, smakowało?- zapytał Draco odbierając ode mnie kufelek
- Bardzo.
- Mam fajny film, który znalazłem pod telewizorrem, czy jak to coś się nazywa- powiedział Draco, wskazując na telewizor rodziców
- Telewizor- poprawiłam go- Możemy obejrzeć.
Podczas filmu nie mogłam skupić się na akcji, ponieważ w uszach brzęczały mi te same słowa '' jest mi lepiej tu, jak z wami...'' Nim się zorientowałam, zasnęłam w mocnych objęciach Dracona
***
No tak. Wiem. Chcecie mnie zabić. Czekacie ponad miesiąc na kolejny rozdział. Ale wiecie- szkoła, tymczasowy brak weny- dają mi ostatnio się we znaki. Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział ;*
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze
niedziela, 17 listopada 2013
Rozdział 15
- Hermiona, obudź się! Już wysiadamy!
Ktoś mną poszturchał. Podniosłam leniwie powieki. Przede mną stał Draco.
- Wstawaj, juz wysiadamy!- powtórzył
- No dobra, już- mruknęłam i wzięłam swoje torby. Pociąg zatrzymał się. Ktoś na zewnątrz ryknął:
- Ekspress Hogwart- Londyn przybył na stację!
Wszyscy wysiedliśmy z pociągu i skierowaliśmy się na peron 9 i 3/4. Pierwszy ruszył Harry. Za nim Ginny. Potem byłam ja. Stanęłam na przeciwko filara i wzięłam głęboki wdech. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Gdy zbliżałam się do filaru, zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, byłam już na stacji King's Cross. Poszukałam wzrokiem Ginny i Harry'ego. Stali jakieś dziesięć metrów ode mnie. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Teraz jak?
- O co ci chodzi?- zapytał Harry
- Jak dotrzemy do swoich domów, skoro nie ma naszych rodziców?
- Boże, Miona- Ginny złapała się za głowę- Kiedyś byłaś taka inteligentna. Teraz zadajesz niesamowicie głupie pytania... To przecież oczywiste, że użyjemy deportacji. Ogarniasz?
Trochę uraziły mnie jej słowa. Przecież doskonale wie, że gdy jestem rozespana, zadaje głupkowate pytania! Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, Luna podbiegła do nas i powiedziała do mnie:
- Hermiona, Draco chce ci coś ważnego powiedzieć. To znaczy, chce się zapytać. Albo raczej ogłosić.
Poszukałam wzrokiem blondyna. Stał przy murku ze swoimi walizkami. Podeszłam do niego i wypaliłam:
- Nie uważasz, że to nieodpowiednie miejsce na takie wyznania?
Blondyn odparł mi totalnie zszokowanym głosem:
- O-o czym t-ty mówisz?
Popatrzyłam na niego uważnie. Jeszcze tego brakowało! Chce mi się oświadczyć na King's Cross i w dodatku robi ze mnie głupka!
- No..- zaczęłam, czerwona na twarzy- chciałeś mi się oświadczyć, prawda?
Draco przyglądnął mi się uważnie. Ku mojemu zdziwieniu zaczął chichotać.
- Mionka...- powiedział, cały czas chichocząc- Ja chciałem ci się zapytać, czy nie miałabyś nic przeciwko temu, żebyśmy zamieszkali razem.
Wybałuszyłam oczy. A więc o to mu chodziło... Draco jeszcze głośniej zaczął chichotać.
- To jak?- zapytał- Zgadzasz się?
Po chwili, nieco nieprzytomnym głosem odparłam:
- Jasne. Ale kupimy sobie jakies mieszkanie, czy co?
- Mhm. Podobno jest jakieś fajne niewielkie mieszkano na przedmieściach Londynu.
- Skąd wiesz?- zaciekawiłam się
Wskazał mi tablicę ogłoszeń na ścianie. Podeszłam do niej a mój ukochany szedł tuż za mną. Zobaczyłam mnóstwo ogłoszeń, typu : ''sprzedam kota'', ''szukam pracy'', ''znaleziono telefon''. Moją uwagę przykuła kartka napisana starannym pismem:
SPRZEDAM MIESZKANIE NA WALT STREET 80/4*. Zawiera jedną łazienkę, sypialnie, pokój dla dziecka, salon i kuchnię. Zainteresowanych proszę o kontakt pod numer:
607- 111- 534
-Pokój dla dziecka?- spytałam Dracona
- Och no wiesz..- zmieszał się- Gdyby tak nagle coś wyskoczyło...
- Raczej nie wyskoczy- powiedziałam chłodno
- Ej, trzeba przewidywac wszystkie możliwości- zaperzył się Draco
- No dobra- westchnęłam- Kiedy zamierzasz do niego zadzwonić?
- Dziś- odparł tryumfalnie mój chłopak. Zrobiłam zdziwioną minę.
- A gdzie będziemy za ten czas spać? Przecież dom nie kupi się z dnia na dzień! Trzeba podpisać odpowiednie papiery..- zaczęłam wyliczać
-Jak nam dobrze pójdzie, to dziś- przerwał mi Draco. Wybauszyłam na niego oczy.
- Chodzisz z bardzo bogatym facetem- powiedział blondyn, widząc moją minę.
- Masz zamiar dziś je objerzeć?
- No pewnie!- odparł Malfoy z uśmiechem.
Razem postanowiliśmy, że nikomu na razie nie będziemy mówić o naszych planach.Podeszliśmy do reszty, która- jak mi się wydawało- usiłowała usłyszeć choć strzępek naszej rozmowy. Gdy zapytali, co się stało, odpowiedzieliśmy:
- Nic.
- Jak to nic?- obruszył się Neville- Przecież nie bez powodu tak długo gadaliście!
- Powiedziałam: NIC!- krzyknęłam do niego i zaraz pożałowałam tych słów, bo Neville tylko popatrzył na mnie z pogardą i odszedł razem ze swoimi walizkami.
- Zobaczysz za niedługo- powiedziałam (a raczej krzyknęłam, bo Longbottom był już przy następnym peronie. Zadziwia mnie jego szybkość.) Chłopak odwrócił się i zaczął iść do nas. Stanął obok Luny i powiedział:
- Zapraszam was do kawiarni.
- No, wreszcie jakaś sensowna wypowiedź!- rzekła Ginny- Co wy na to? Bo ja bardzo chętnie. Po za tym, umieram z głodu i muszę zapisać coś do mojej nowej książki!
Wszyscy popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Ginny? Ginny pisze książkę! Zerknęłam na Pottera. Z jego miny można by wywnioskować, że nawet on nie był wtajemniczony w plan swojej dziewczyny. Znaczy, narzeczonej. Wiecznie nie mogę się przyzwyczaić, że Ginny nie jest już zwykłą dziewczyną Wybrańca. Ruda spojrzała na nas i spłonęła rumieńcem. Trwaliśmy tak z dziesięć minut, zanim Lunie jako pierwszej wróciło mowę:
-O czym jest ta książka?
Lecz zanim panna Weasley zdążyła odpowiedzieć, przerwał jej Draco:
- Opowiesz nam o wszystkim w kawiarni. Chodźcie.
Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy na tą propozycję.
*
Siedzieliśmy w jednej z londyńskich kawiarenek. Draco i Neville poszli zamówić wszystkim gorącą czekoladę. Hermiona, Harry, Ginny i Luna zostali chwilowo sami.
- Więc?- zwrócił się do Ginny Harry
- Co: więc?
- O czym jest ta książka?
- Aaa. O to ci chodzi. Otóż, jest to romans.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Ginny, dziewczyna wychowana w czarodziejskiej rodzinie, napisała mugolski romans. Założę się, że wyszperała jednego z moich i tak jej się książka spodobała, że też chciała taką napisać. Cała Ginny. Właśnie w tej chwili pojawili się Neville i Draco z napojami. Dali nam je po jednym, po czym usiedli wygodnie przy swoich dziewczynach.
- O czym opowiada ten romans?-zapytałam Rudej
- ROMANS?- Neville zrobił głupkowatą minę w stronę Ginny
- Sądziłem, że napiszesz biografię naszego kochanego Wybrańca- powiedział Draco
- Ja też- przytaknął mu Neville
- Jeszcze czego- powiedział Harry- Ale dziwię się, że jakaś szalona pisarka nie zdążyła napisac o mnie biografii.
-Mam nadzieję, że wam się spodoba- powiedziała cicho Ginny
- Ile ma mieć stron? O czym opowiada? Kiedy chcesz ją wydać?- zasypałam ja pytaniami
- Spokojnie!- odrzekła Ginny ze śmiechem- Otóż- wszyscy zaczęli jej uważnie słuchać- Książka toczy się w powojennej Polsce, gdzie zrozpaczona żona szuka swojego męża, który obiecał jej wrócic z wojny. Gdy tak szuka i szuka, na jej drodze staje przystojny chłopak. I między nimi rodzi się uczucie. Więc główna bohaterka musi wybrać pomiędzy chłopakiem a jej mężem, w którego powrót straciła wiarę.
- Ojej!- pisnęłam z przejęcia. Nie sądziłam, że Ginny napisze tak ciekawą książkę- muszę ją przeczytać!
- Jak wyjdzie drukiem, to ci ją załatwię
- A kiedy zamierzasz ją wydać?
- Kiedy skończę. Czyli tak mniej więcej za dwa miesiące.
- ZA DWA MIESIĄCE?- powtórzyliśmy wszyscy oszołomieni
- No tak, przecież jeszcze jej nie skończyłam- powiedziała spokojnie Ginny i jakby nigdy nic zaczęła pić swoją gorącą czekoladę.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy z chyba godzinę, zanim Harry wstał i powiedział, że czas się zbierać. Wyszliśmy z kawiarni, pożegnaliśmy się, i każdy poszedł w swoją stronę. Ja i Draco deportowaliśmy się do domu moich rodziców. Postanowiliśmy, że przez pierwsze kilka dni będziemy mieszkać z rodzicami, aż w końcu zdecydujemy się na wyprowadzkę do własnych czterech kątów. Poinformowaliśmy ich o tym w liście. Na następny dzień otrzymaliśmy sowę z odpowiedzią. Mama pisała, że Hogwart to wspaniałe miejsce i żałuje, że muszą już wracać. Dodała, że w związku w moich rodzeństwem które jest w drodze będzie to dziewczynka i jest to już czwarty miesiąc. Jak na te cztery miesiące, brzuszek ciążowy mamy był bardzo malutki. Ucieszyłam się, kiedy przeczytałam, że będę miała malutką siostrzyczkę. Już sobie wyobrażam, jak robię jej warkoczyki i kupuję jej sukienki... Siedziałam na kanapie i tak właśnie rozmyślałam, gdy Draco wyrwał mnie z zamyślenia:
- Kiedy chcesz zadzwonić do tego faceta od naszego przyszłego domu?
- A masz numer?
- O Jezu- Draco chwycił się za głowę- zapomniałem.
- To na co czekasz?
- Hę?
- TY wpadłeś na pomysł kupienia tego domu, więc TY wrócisz się na King's Cross po numer telefonu.
- No dobra, dobra, zaraz wracam- mój ukochany wyglądał nieco na obrażonego. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do kuchni, gdyż poczułam ssanie w żołądku. Przyrządziłam sobie kanapkę z dżemem i zaczęłam ją konsumować, gdy usłyszałam trzask. To Draco deportował się na stację- pomyślałam. Dziesięć minut później Malfoy wrócił do domu z tryumfalną miną.
- Mam- powiedział pokazując mi karteczkę z numerem telefonu
- Okej. Czyli proponujesz dziś do niego zadzwonić?
- No... może?
- Czyli dziś- chwyciłam swoją komórkę i wystukałam numer mężczyzny. Chociaż nie byłam taka pewna, że osoba, która ma zamiar sprzedać ten dom, jest facetem. Ale jakoś się nad tym szczególnie nie zastanawiałam.
- Halo?- usłyszałam damski głos
- Dzień dobry, z tej strony Hermiona Granger- przywitałam się jak należy- dziś przeczytałam ogłoszenie o domie na sprzedaż i był tam pani numer telefonu. Czy oferta jest nadal aktualna?
- Oczywiście!- kobieta wyraźnie bardzo się ucieszyła- Nazywam się Mia Jenson. Kiedy chciałaby pani obejrzeć dom?
- Draco!- szepnęłam do Fretki zakrywając ręką słuchawkę telefonu- Ona sie pyta, kiedy chcemy obejrzeć ten dom. Możemy jutro?
- Okej!- odparł mi szeptem
- Mogę jutro, przyjdę z chłopakiem. Czy pasuje pani godzina 13:15?
- Naturalnie! To do jutra!- rozłączyła się
- Więc jutro oglądamy nasz przyszły domek- powiedział Draco z uśmiechem i czule mnie pocałował
***
Hejoo :D Jak widzicie, zmieniłam osobę, w której pisze. Bardzo mnie rozczarowało, ze tak mało komentujecie. Może ja się zepsułam, dlatego nie chcecie kometować? Tak, wiem, rozdział do bani.
*Nazwa ulicy wymyślona przeze mnie.
Ktoś mną poszturchał. Podniosłam leniwie powieki. Przede mną stał Draco.
- Wstawaj, juz wysiadamy!- powtórzył
- No dobra, już- mruknęłam i wzięłam swoje torby. Pociąg zatrzymał się. Ktoś na zewnątrz ryknął:
- Ekspress Hogwart- Londyn przybył na stację!
Wszyscy wysiedliśmy z pociągu i skierowaliśmy się na peron 9 i 3/4. Pierwszy ruszył Harry. Za nim Ginny. Potem byłam ja. Stanęłam na przeciwko filara i wzięłam głęboki wdech. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Gdy zbliżałam się do filaru, zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, byłam już na stacji King's Cross. Poszukałam wzrokiem Ginny i Harry'ego. Stali jakieś dziesięć metrów ode mnie. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Teraz jak?
- O co ci chodzi?- zapytał Harry
- Jak dotrzemy do swoich domów, skoro nie ma naszych rodziców?
- Boże, Miona- Ginny złapała się za głowę- Kiedyś byłaś taka inteligentna. Teraz zadajesz niesamowicie głupie pytania... To przecież oczywiste, że użyjemy deportacji. Ogarniasz?
Trochę uraziły mnie jej słowa. Przecież doskonale wie, że gdy jestem rozespana, zadaje głupkowate pytania! Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, Luna podbiegła do nas i powiedziała do mnie:
- Hermiona, Draco chce ci coś ważnego powiedzieć. To znaczy, chce się zapytać. Albo raczej ogłosić.
Poszukałam wzrokiem blondyna. Stał przy murku ze swoimi walizkami. Podeszłam do niego i wypaliłam:
- Nie uważasz, że to nieodpowiednie miejsce na takie wyznania?
Blondyn odparł mi totalnie zszokowanym głosem:
- O-o czym t-ty mówisz?
Popatrzyłam na niego uważnie. Jeszcze tego brakowało! Chce mi się oświadczyć na King's Cross i w dodatku robi ze mnie głupka!
- No..- zaczęłam, czerwona na twarzy- chciałeś mi się oświadczyć, prawda?
Draco przyglądnął mi się uważnie. Ku mojemu zdziwieniu zaczął chichotać.
- Mionka...- powiedział, cały czas chichocząc- Ja chciałem ci się zapytać, czy nie miałabyś nic przeciwko temu, żebyśmy zamieszkali razem.
Wybałuszyłam oczy. A więc o to mu chodziło... Draco jeszcze głośniej zaczął chichotać.
- To jak?- zapytał- Zgadzasz się?
Po chwili, nieco nieprzytomnym głosem odparłam:
- Jasne. Ale kupimy sobie jakies mieszkanie, czy co?
- Mhm. Podobno jest jakieś fajne niewielkie mieszkano na przedmieściach Londynu.
- Skąd wiesz?- zaciekawiłam się
Wskazał mi tablicę ogłoszeń na ścianie. Podeszłam do niej a mój ukochany szedł tuż za mną. Zobaczyłam mnóstwo ogłoszeń, typu : ''sprzedam kota'', ''szukam pracy'', ''znaleziono telefon''. Moją uwagę przykuła kartka napisana starannym pismem:
SPRZEDAM MIESZKANIE NA WALT STREET 80/4*. Zawiera jedną łazienkę, sypialnie, pokój dla dziecka, salon i kuchnię. Zainteresowanych proszę o kontakt pod numer:
607- 111- 534
-Pokój dla dziecka?- spytałam Dracona
- Och no wiesz..- zmieszał się- Gdyby tak nagle coś wyskoczyło...
- Raczej nie wyskoczy- powiedziałam chłodno
- Ej, trzeba przewidywac wszystkie możliwości- zaperzył się Draco
- No dobra- westchnęłam- Kiedy zamierzasz do niego zadzwonić?
- Dziś- odparł tryumfalnie mój chłopak. Zrobiłam zdziwioną minę.
- A gdzie będziemy za ten czas spać? Przecież dom nie kupi się z dnia na dzień! Trzeba podpisać odpowiednie papiery..- zaczęłam wyliczać
-Jak nam dobrze pójdzie, to dziś- przerwał mi Draco. Wybauszyłam na niego oczy.
- Chodzisz z bardzo bogatym facetem- powiedział blondyn, widząc moją minę.
- Masz zamiar dziś je objerzeć?
- No pewnie!- odparł Malfoy z uśmiechem.
Razem postanowiliśmy, że nikomu na razie nie będziemy mówić o naszych planach.Podeszliśmy do reszty, która- jak mi się wydawało- usiłowała usłyszeć choć strzępek naszej rozmowy. Gdy zapytali, co się stało, odpowiedzieliśmy:
- Nic.
- Jak to nic?- obruszył się Neville- Przecież nie bez powodu tak długo gadaliście!
- Powiedziałam: NIC!- krzyknęłam do niego i zaraz pożałowałam tych słów, bo Neville tylko popatrzył na mnie z pogardą i odszedł razem ze swoimi walizkami.
- Zobaczysz za niedługo- powiedziałam (a raczej krzyknęłam, bo Longbottom był już przy następnym peronie. Zadziwia mnie jego szybkość.) Chłopak odwrócił się i zaczął iść do nas. Stanął obok Luny i powiedział:
- Zapraszam was do kawiarni.
- No, wreszcie jakaś sensowna wypowiedź!- rzekła Ginny- Co wy na to? Bo ja bardzo chętnie. Po za tym, umieram z głodu i muszę zapisać coś do mojej nowej książki!
Wszyscy popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Ginny? Ginny pisze książkę! Zerknęłam na Pottera. Z jego miny można by wywnioskować, że nawet on nie był wtajemniczony w plan swojej dziewczyny. Znaczy, narzeczonej. Wiecznie nie mogę się przyzwyczaić, że Ginny nie jest już zwykłą dziewczyną Wybrańca. Ruda spojrzała na nas i spłonęła rumieńcem. Trwaliśmy tak z dziesięć minut, zanim Lunie jako pierwszej wróciło mowę:
-O czym jest ta książka?
Lecz zanim panna Weasley zdążyła odpowiedzieć, przerwał jej Draco:
- Opowiesz nam o wszystkim w kawiarni. Chodźcie.
Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy na tą propozycję.
*
Siedzieliśmy w jednej z londyńskich kawiarenek. Draco i Neville poszli zamówić wszystkim gorącą czekoladę. Hermiona, Harry, Ginny i Luna zostali chwilowo sami.
- Więc?- zwrócił się do Ginny Harry
- Co: więc?
- O czym jest ta książka?
- Aaa. O to ci chodzi. Otóż, jest to romans.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Ginny, dziewczyna wychowana w czarodziejskiej rodzinie, napisała mugolski romans. Założę się, że wyszperała jednego z moich i tak jej się książka spodobała, że też chciała taką napisać. Cała Ginny. Właśnie w tej chwili pojawili się Neville i Draco z napojami. Dali nam je po jednym, po czym usiedli wygodnie przy swoich dziewczynach.
- O czym opowiada ten romans?-zapytałam Rudej
- ROMANS?- Neville zrobił głupkowatą minę w stronę Ginny
- Sądziłem, że napiszesz biografię naszego kochanego Wybrańca- powiedział Draco
- Ja też- przytaknął mu Neville
- Jeszcze czego- powiedział Harry- Ale dziwię się, że jakaś szalona pisarka nie zdążyła napisac o mnie biografii.
-Mam nadzieję, że wam się spodoba- powiedziała cicho Ginny
- Ile ma mieć stron? O czym opowiada? Kiedy chcesz ją wydać?- zasypałam ja pytaniami
- Spokojnie!- odrzekła Ginny ze śmiechem- Otóż- wszyscy zaczęli jej uważnie słuchać- Książka toczy się w powojennej Polsce, gdzie zrozpaczona żona szuka swojego męża, który obiecał jej wrócic z wojny. Gdy tak szuka i szuka, na jej drodze staje przystojny chłopak. I między nimi rodzi się uczucie. Więc główna bohaterka musi wybrać pomiędzy chłopakiem a jej mężem, w którego powrót straciła wiarę.
- Ojej!- pisnęłam z przejęcia. Nie sądziłam, że Ginny napisze tak ciekawą książkę- muszę ją przeczytać!
- Jak wyjdzie drukiem, to ci ją załatwię
- A kiedy zamierzasz ją wydać?
- Kiedy skończę. Czyli tak mniej więcej za dwa miesiące.
- ZA DWA MIESIĄCE?- powtórzyliśmy wszyscy oszołomieni
- No tak, przecież jeszcze jej nie skończyłam- powiedziała spokojnie Ginny i jakby nigdy nic zaczęła pić swoją gorącą czekoladę.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy z chyba godzinę, zanim Harry wstał i powiedział, że czas się zbierać. Wyszliśmy z kawiarni, pożegnaliśmy się, i każdy poszedł w swoją stronę. Ja i Draco deportowaliśmy się do domu moich rodziców. Postanowiliśmy, że przez pierwsze kilka dni będziemy mieszkać z rodzicami, aż w końcu zdecydujemy się na wyprowadzkę do własnych czterech kątów. Poinformowaliśmy ich o tym w liście. Na następny dzień otrzymaliśmy sowę z odpowiedzią. Mama pisała, że Hogwart to wspaniałe miejsce i żałuje, że muszą już wracać. Dodała, że w związku w moich rodzeństwem które jest w drodze będzie to dziewczynka i jest to już czwarty miesiąc. Jak na te cztery miesiące, brzuszek ciążowy mamy był bardzo malutki. Ucieszyłam się, kiedy przeczytałam, że będę miała malutką siostrzyczkę. Już sobie wyobrażam, jak robię jej warkoczyki i kupuję jej sukienki... Siedziałam na kanapie i tak właśnie rozmyślałam, gdy Draco wyrwał mnie z zamyślenia:
- Kiedy chcesz zadzwonić do tego faceta od naszego przyszłego domu?
- A masz numer?
- O Jezu- Draco chwycił się za głowę- zapomniałem.
- To na co czekasz?
- Hę?
- TY wpadłeś na pomysł kupienia tego domu, więc TY wrócisz się na King's Cross po numer telefonu.
- No dobra, dobra, zaraz wracam- mój ukochany wyglądał nieco na obrażonego. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do kuchni, gdyż poczułam ssanie w żołądku. Przyrządziłam sobie kanapkę z dżemem i zaczęłam ją konsumować, gdy usłyszałam trzask. To Draco deportował się na stację- pomyślałam. Dziesięć minut później Malfoy wrócił do domu z tryumfalną miną.
- Mam- powiedział pokazując mi karteczkę z numerem telefonu
- Okej. Czyli proponujesz dziś do niego zadzwonić?
- No... może?
- Czyli dziś- chwyciłam swoją komórkę i wystukałam numer mężczyzny. Chociaż nie byłam taka pewna, że osoba, która ma zamiar sprzedać ten dom, jest facetem. Ale jakoś się nad tym szczególnie nie zastanawiałam.
- Halo?- usłyszałam damski głos
- Dzień dobry, z tej strony Hermiona Granger- przywitałam się jak należy- dziś przeczytałam ogłoszenie o domie na sprzedaż i był tam pani numer telefonu. Czy oferta jest nadal aktualna?
- Oczywiście!- kobieta wyraźnie bardzo się ucieszyła- Nazywam się Mia Jenson. Kiedy chciałaby pani obejrzeć dom?
- Draco!- szepnęłam do Fretki zakrywając ręką słuchawkę telefonu- Ona sie pyta, kiedy chcemy obejrzeć ten dom. Możemy jutro?
- Okej!- odparł mi szeptem
- Mogę jutro, przyjdę z chłopakiem. Czy pasuje pani godzina 13:15?
- Naturalnie! To do jutra!- rozłączyła się
- Więc jutro oglądamy nasz przyszły domek- powiedział Draco z uśmiechem i czule mnie pocałował
***
Hejoo :D Jak widzicie, zmieniłam osobę, w której pisze. Bardzo mnie rozczarowało, ze tak mało komentujecie. Może ja się zepsułam, dlatego nie chcecie kometować? Tak, wiem, rozdział do bani.
*Nazwa ulicy wymyślona przeze mnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)